Któryś za nas cierpiał

Jakże mi przykro, że wciąż cierpliwości
I sił brakuje przy dźwiganiu krzyża.
Oczy przymykasz i nasze słabości
W najświętszych ranach obmywasz.

Za postawione na drodze mej krzyże
Za łzy goryczy, co palą powieki
I długi łańcuch okrutnych poniżeń
Bądź pochwalony, Panie mój, na wieki.

Za każdy policzek, który w pokorze
Potrafię przeżyć, kiedy mi go zsyłasz
Bądź uwielbiony w moim sercu, Boże
Nie chcę Cię nigdy do krzyża przybijać.

Pragnienie duszy

Czasami, mój Boże, brakuje mi wiary
Jak Piotr ze strachu odchodzę od Ciebie
Choć wiem, że dobroć Twoja bez miary
To oczu swych nie śmiem oprzeć na niebie.

A czasem pragnę tak mocno wierzyć
Jak Święta Monika na klęczkach, cierpliwie
Jak Szczepan przyjąć kamień, co uderzy
Jak On za wrogów modlić się żarliwie.

Jak Paweł usłyszeć, Ojcze, słowa Twoje
Abym z Weroniką twarz Ci ocierała.
Jak Święty Augustyn serca niepokoje
Pod Twoim krzyżem z pokorą składała.

Niekiedy pragnę pomóc Szymonowi
Nieść na Golgotę krzyża ciężkie brzemię
Gdy ciężar nad siły, mówię Jezusowi
Jak za mą słabość przeprosić Cię – nie wiem.

Ty, Panie, łotrowi przychyliłeś nieba
Nam dajesz nadzieję na zmartwychwstanie.
Lecz mamy przebaczać, dzielić kromkę chleba
Co dnia wypełniać Twoje przykazania.

Sielanka

Mój Dunajcu, mój kochany!
Ty goiłeś serca rany
I widziałeś łzy sieroce
W drugiej wojny straszne noce.
Powiernikiem moim byłeś
Szumem ból mój utuliłeś.
Gdyś falami gniewnie ciskał
Wodą wokół brzegów pryskał.
A po burzy gnał spieniony
Mętną falą w inne strony.
Głowacice okazałe
Zamieszkują tu na stałe.
Łosoś do twych źródeł spieszy
Rybie serce chce ucieszyć.
Dźwigasz łodzie na swym grzbiecie
Na nich płyną starsi, dzieci.
Tu w zakolach kaczki dzikie
Świt witają głośnym krzykiem.
A żyjąca tu zwierzyna
Nad Dunajcem dzień zaczyna.

O Krościenko… me jedyne

Jak ja Ciebie pokochałam
O Krościenko… me jedyne
Myślę, czy choć jedną chwilę
Ja o Tobie zapomniałam.

Chociaż z dala przebywałam
Kilometry mnie dzieliły
Lecz wspomnienia w snach wróciły.
Jakże ja wtedy cierpiałam!

I z radością powróciłam
Choć jest czasem trochę smutno
Ale wierzę, że już jutro
Będzie tak, jak wymarzyłam.

Wreszcie los me życie zmieni
Zacznę pisać i malować
Krocie kwiatów znów hodować
Piękne róże, lecz bez cierni.

Tak bym chciała na papierze
Może płótnie lub na desce
Namalować Kingę jeszcze
Namalować sercem, szczerze.

Wszystko, co piękne, z miłości zrodzone

Wszystko, co piękne, z miłości zrodzone
I zawsze z niej moje wiersze wyrastały
Choć na strunach serca, lecz echem nieśmiałym
Jak sny o szczęściu jeszcze niespełnione.

Wciąż rodzą się świeże w skowronka śpiewie
To w wietrze jesiennym, szalonym i gniewnym
Na szybach koncertują deszczem ulewnym
Są w błyskawicy na pochmurnym niebie.

I na słoneczników liściach kosmatych
Czasem na kąkolu pastelowych płatkach
Mieszkają w dostojnych chabrowych bławatkach
W malwach się kryją na przyzbie mej chaty.

Niechaj wysoko pod nieba okienko
Z modlitwą dopłyną słowa rymowane
I pędzlem chcę chwalić tak bardzo kochane
Gniazdo rodzinne – najmilsze Krościenko.

Myśl o nas, Kingo

W czasie poczęcia w Bożym planie byłaś
Rosnąc pod sercem cesarzówny greckiej.
Do niego Cię tuląc modlitwy uczyła
Kształciła prawość, chociaż byłaś dzieckiem.

Pięcioletnia latorośl z orszakiem książecym
Z domu rodzinnego na zawsze oddana
Zaślubiła Polskę sercem swym dziewczęcym
Wiernie jej służąc modlitwą wspierała.

Myśl o nas, Kingo, kiedy w zapomnienie
Wszystko odchodzi z iluzją młodości.
Nad grobem już stoi któreś pokolenie;
Kto zechce podążyć pielgrzymką przyszłości?

Kontury życia wciąż się zacierają
Czas się wyczerpał na opamiętanie
Gdy podróż końca dobiega – przystają
I wierzyć nie chcą, że to… przemijanie.

Podnoś z upadku i w potrzebach wspieraj,
By naród szedł Twoją ścieżyną prawości.
I rąbka nadziei nam nie odbieraj
Że kiedyś spotkamy się z Tobą w wieczności.

Modlitwa spod Pienin

Znad Dunaju, zgodnie ze swym przeznaczeniem
Z dziejami krakowskiej stolicy związana
Tu Twoje dzieciństwo wrastało w cierpienie
Bo Wawel tylekroć opuścić musiałaś.

Za Twym przyzwoleniem ta mała mieścina
U stóp pienińskiego zameczku powstała
Stare pokolenie młodszym przypomina
Że ją dla górali zbudować kazałaś.

Snują się legendy jak nić pajęczyny
I tu, wśród Krościeńczan, niejedna powstała.
A cóż by znaczyły bez Ciebie Pieniny
Gdybyś tutaj duchem z nami nie została?

Z Tobą, Święta Kingo, łączy mnie tak wiele
Chociaż zegar życia historię oddala
Ja tam chętnie i często w starym kościele
Klękam – tylko patrząc – łzom płynąć pozwalam.

Modlimy się, Kingo, abyś w świętych gronie
W tej nieodgadnionej przestrzeni wieczności
Nad Polską uniosła swoje święte dłonie
By Bóg rozgrzeszył nasze ułomności.

Witaj wśród świętych

Witaj wśród świętych, Mateńko Kochana
Tak Cię nazywam, bo jesteś tuż przy mnie
Gdy czasem smutku przechyla się szala
Przynosisz mi światło w szarej godzinie.

Bóg mi pozwolił, bym się urodziła
Tu, gdzie przed wiekami, tyś, Księżno, chadzała.
Jakże ja pragnę, bym jeszcze zdążyła
I wdzięczność Tobie okazać umiała.

Twoje dziedzictwo to Sądecczyzna
Ją jako oprawę za wiano dostałaś.
Tutaj górali jest Mała Ojczyzna
Choć sercu Ci bliska, nam ją darowałaś.

Nie jestem w stanie wypisać, co czuję
Więc klęcząc pokornie głowę swą chylę.
Tkliwością serca, Kingo, Ci dziękuję
Za Pienin majestat i za każdą chwilę.

Także i za to, że w życia jesieni
Mogę ten pejzaż na płótno przenosić
Wieczorną porą te cuda zamienić
By wierszem dziękować, przepraszać i prosić.

I za Dunajec, co szemrze i szumi
Niosąc na falach modlitwę spod Pienin.
Wiem, że ją słyszysz i jak nikt rozumiesz.
To hołd dziękczynny dla Sądeckiej Ksieni.

Patronko ubogich

Kunegundo, Święta Patronko ubogich
Od wieków łączyłaś miłości pasemka
I pragniesz, by wszystkie zbiegły się drogi
Szlakiem wędrówki Bochni i Krościenka.

Mnożysz i dzielisz, i wypraszasz łaski
Podsuwasz wiele pomysłów wspaniałych.
Najlepsze się rodzą zawsze o brzasku
Tak różne dla słabych, ale i wytrwałych.

Gdy myśli połączę z daleką przeszłością
Z rąk Twoich swe oczy przenoszę.
Wpatrzona w Ciebie matki ufnością
Najbliższym łask wiele wyproszę.

Kiedy sił braknie i czasu nie staje
A wieczorna modlitwa na ustach zasypia
Ty ciepło serca na dobranoc dajesz
O wdzięczność nigdy nie pytasz.

Tak często w życia mego jesieni
Podporą jesteś mojej samotności
Jasnym kagankiem nadziei wśród cieni.
Oparciem w sieroctwie i wdowiej starości.

Wciąż, Kingo, wierzę w Twoje wstawiennictwo.
Zawsze w chwilach zwątpień bądź mi ostoją.
Tu się urodziłam, gdzie jest Twoje dziedzictwo
I pragnę do końca być własnością Twoją.

Kingo Błogosławiona…

Sandomierska Księżno, Pani na Wawelu
Kingo błogosławiona, Patronko Pienin!
Cieszę się życiem na Twym skrawku ziemi
Na nim spotykam przyjaciół tak wielu.

A kiedy chodzę śladami Twoimi
Czuję, że winnam już teraz, do końca
Z Pienin choć mały jeden promyk słońca
Wnieść do bocheńskich kopalni podziemi.

Powiązanie z Polską od wieków trwałe
A legendarne perły rozsypane
Cenne kopalnie Polsce darowane
Gdyś je w posagu ślubnym otrzymała.

Przez Ciebie w Krościenku i Ziemi Bocheńskiej
Świątynia dla ludu jest pobudowana
By Twoja obecność w niej na wieczność trwała
Wypraszając łaski u Matki Najświętszej.

Rodziłaś się po to, by służyć bliźniemu
Ubóstwa, pokory sama się uczyłaś.
Fundując szpitale starań dołożyłaś
By własną posługą ulżyć mu w cierpieniu

Kingo! My tak krnąbrne natury wciąż mamy
Bo ludzkie słabości wszystkie pokolenia
Grzechem oznaczały zaranie istnienia
Lecz Twój testament spełnić przyrzekamy.

Gdy jako święta wejdziesz na ołtarze
Ułóż znów z pereł ogromny różaniec –
Niech zrobię z niego najprawdziwszy szaniec
Przystań radosnych i spełnionych marzeń.