Jakże mi przykro, że wciąż cierpliwości
I sił brakuje przy dźwiganiu krzyża.
Oczy przymykasz i nasze słabości
W najświętszych ranach obmywasz.
Za postawione na drodze mej krzyże
Za łzy goryczy, co palą powieki
I długi łańcuch okrutnych poniżeń
Bądź pochwalony, Panie mój, na wieki.
Za każdy policzek, który w pokorze
Potrafię przeżyć, kiedy mi go zsyłasz
Bądź uwielbiony w moim sercu, Boże
Nie chcę Cię nigdy do krzyża przybijać.