Któryś za nas cierpiał

Jakże mi przykro, że wciąż cierpliwości
I sił brakuje przy dźwiganiu krzyża.
Oczy przymykasz i nasze słabości
W najświętszych ranach obmywasz.

Za postawione na drodze mej krzyże
Za łzy goryczy, co palą powieki
I długi łańcuch okrutnych poniżeń
Bądź pochwalony, Panie mój, na wieki.

Za każdy policzek, który w pokorze
Potrafię przeżyć, kiedy mi go zsyłasz
Bądź uwielbiony w moim sercu, Boże
Nie chcę Cię nigdy do krzyża przybijać.

Przemijanie

Rwące potoki, szemrzące w dolinach
Łąki barwnym kwieciem od wiosny zdobione
Jakoby dopiero ze snu wybudzone
Miejsce do życia znalazły w Pieninach.

Tajemnic mity stoją przed oczyma
Kiedy spojrzenie ze szczytu ucieka.
Pasemkiem się wije ukochana rzeka
Wówczas pod niebem Ty wzrok swój zatrzymaj.

Tak patrząc, widzisz życia przemijanie
A pory roku przypomną ci wtedy
Że ono płynie, lecz sam nie wiesz, kiedy
Dojdziesz do swojej ostatniej przystani.

Popatrz na te cuda, co pędzel anioła
Muśnięciem nadał piękna odcienie:
Zielone wiosny, jesienne płomienie
I lato, co słońce rozdaje dokoła.

Chciej spojrzeć pełnymi zachwytu oczyma
I ucz się pokory na łonie natury.
Bóg nam podarował tak wspaniałe góry
Lecz wśród dróg wielu – jedną mamy wybrać.

Pragnienie duszy

Czasami, mój Boże, brakuje mi wiary
Jak Piotr ze strachu odchodzę od Ciebie
Choć wiem, że dobroć Twoja bez miary
To oczu swych nie śmiem oprzeć na niebie.

A czasem pragnę tak mocno wierzyć
Jak Święta Monika na klęczkach, cierpliwie
Jak Szczepan przyjąć kamień, co uderzy
Jak On za wrogów modlić się żarliwie.

Jak Paweł usłyszeć, Ojcze, słowa Twoje
Abym z Weroniką twarz Ci ocierała.
Jak Święty Augustyn serca niepokoje
Pod Twoim krzyżem z pokorą składała.

Niekiedy pragnę pomóc Szymonowi
Nieść na Golgotę krzyża ciężkie brzemię
Gdy ciężar nad siły, mówię Jezusowi
Jak za mą słabość przeprosić Cię – nie wiem.

Ty, Panie, łotrowi przychyliłeś nieba
Nam dajesz nadzieję na zmartwychwstanie.
Lecz mamy przebaczać, dzielić kromkę chleba
Co dnia wypełniać Twoje przykazania.

Sielanka

Mój Dunajcu, mój kochany!
Ty goiłeś serca rany
I widziałeś łzy sieroce
W drugiej wojny straszne noce.
Powiernikiem moim byłeś
Szumem ból mój utuliłeś.
Gdyś falami gniewnie ciskał
Wodą wokół brzegów pryskał.
A po burzy gnał spieniony
Mętną falą w inne strony.
Głowacice okazałe
Zamieszkują tu na stałe.
Łosoś do twych źródeł spieszy
Rybie serce chce ucieszyć.
Dźwigasz łodzie na swym grzbiecie
Na nich płyną starsi, dzieci.
Tu w zakolach kaczki dzikie
Świt witają głośnym krzykiem.
A żyjąca tu zwierzyna
Nad Dunajcem dzień zaczyna.

Krościenko

Krościenko, urocze miasteczko moje
Bliskieś sercu memu jak żadne na świecie
Wszystkim gościnnie otwierasz podwoje
Najszerzej, jak umiesz, zimą, wiosną, w lecie.

W Krościenku tak cudnie i tu po zdrowie
Jadą z daleka i młodzi i starzy.
Tu każda skała o sobie coś powie
Wśród kwiatów na łąkach pomarzysz.

A cóż dopiero wielkie Trzy Korony,
Co chmur ramionami swymi sięgają
Dojście do szczytu mają z jednej strony
I na odwiedziny cierpliwie czekają.

Królewski zamek do wnętrza nie prosi
Bo to niestety wiekowa ruina.
Za to Sokolica zaprasza wciąż gości
I sobą urzeka, jak piękna dziewczyna.

Najmniejszy Czertezik, lecz także wspaniały
Wita i żegna niemniej serdecznie.
A kiedy ujrzysz cud Pienin niemały
I kiedy zatęsknisz tu, powróć koniecznie.

Zamek w Pieninach

To arcydzieło ręce mistrza wykonały.
Aby harmonijnie współistniało z nami.
Trzy skały koronami niebu się kłaniały
Ktoś na mapie raj ten nazwał Pieninami.

Nieznany architekt dawno kreślił plany
Z ogromną finezją ktoś zamek zbudował.
Za posag Kingi w skarbcu Wawelu złożony
Książę Jej Pieniny z sercem ofiarował.

I tuż nad brzegiem, po lewej Dunajca stronie
Na skalnym wyłomie skryła się strażnica.
Naprzeciw z dunajcowej mgły tkanym welonie
Kindze hołd składa co dzień Sokolica.

Nawet Tatarzy za nic uwierzyć nie chcieli
Gdy za Kunegundą w pościg się udali.
Stwierdzili, gdy pod Górą Zamkową stanęli
Że zamek aniołowie zbudować musieli.

Kinga piękno w Bożym dziele dostrzec umiała
Więc rośliny i kwiaty z ojczystej ziemi
Przesadzała i wiele czasu poświęciła
Przez co wzbogaciła panoramę Pienin.

Synagorlice – tak miłe sercu gołębie
Podobno za Tobą z Węgier przyleciały.
Ciebie i zamku nie ma, lecz duch Twój jest wszędzie
Dla Ciebie na zawsze w Pieninach zostały.

Pejzaże

Weź, artysto, swoje farby
Kilka pędzli i blejtramy.
Nie za wielkie weź sztalugi,
Stań i uchwyć światła smugi,
Potem cudny zachód słońca,
Błękit nieba, co bez końca
Odbija się w nurtach rzeki,
Która płynie tu przez wieki.
Tylmanowej Bóg darował
Gorce zgrabnie uformował.
Nie wysmukłe jak Pieniny,
Ale piękne jak dziewczyny.
Stoją wdzięczne, przysadziste,
Tuż nad brzegiem wody czystej.
Pory roku je zmieniają,
W różne szaty przebierają.
Wiosna w zieleń je odziewa,
Ptak w gałązkach co dnia śpiewa.
Całe lato do jesieni,
Która w złoto je zamieni.
Potem zima szronem sypnie
I srebrzyste bombki przypnie.
Lecz na szczęście wiosna wróci
W stu kolorach zieleń rzuci.

O Krościenko… me jedyne

Jak ja Ciebie pokochałam
O Krościenko… me jedyne
Myślę, czy choć jedną chwilę
Ja o Tobie zapomniałam.

Chociaż z dala przebywałam
Kilometry mnie dzieliły
Lecz wspomnienia w snach wróciły.
Jakże ja wtedy cierpiałam!

I z radością powróciłam
Choć jest czasem trochę smutno
Ale wierzę, że już jutro
Będzie tak, jak wymarzyłam.

Wreszcie los me życie zmieni
Zacznę pisać i malować
Krocie kwiatów znów hodować
Piękne róże, lecz bez cierni.

Tak bym chciała na papierze
Może płótnie lub na desce
Namalować Kingę jeszcze
Namalować sercem, szczerze.

Wszystko, co piękne, z miłości zrodzone

Wszystko, co piękne, z miłości zrodzone
I zawsze z niej moje wiersze wyrastały
Choć na strunach serca, lecz echem nieśmiałym
Jak sny o szczęściu jeszcze niespełnione.

Wciąż rodzą się świeże w skowronka śpiewie
To w wietrze jesiennym, szalonym i gniewnym
Na szybach koncertują deszczem ulewnym
Są w błyskawicy na pochmurnym niebie.

I na słoneczników liściach kosmatych
Czasem na kąkolu pastelowych płatkach
Mieszkają w dostojnych chabrowych bławatkach
W malwach się kryją na przyzbie mej chaty.

Niechaj wysoko pod nieba okienko
Z modlitwą dopłyną słowa rymowane
I pędzlem chcę chwalić tak bardzo kochane
Gniazdo rodzinne – najmilsze Krościenko.

Myśl o nas, Kingo

W czasie poczęcia w Bożym planie byłaś
Rosnąc pod sercem cesarzówny greckiej.
Do niego Cię tuląc modlitwy uczyła
Kształciła prawość, chociaż byłaś dzieckiem.

Pięcioletnia latorośl z orszakiem książecym
Z domu rodzinnego na zawsze oddana
Zaślubiła Polskę sercem swym dziewczęcym
Wiernie jej służąc modlitwą wspierała.

Myśl o nas, Kingo, kiedy w zapomnienie
Wszystko odchodzi z iluzją młodości.
Nad grobem już stoi któreś pokolenie;
Kto zechce podążyć pielgrzymką przyszłości?

Kontury życia wciąż się zacierają
Czas się wyczerpał na opamiętanie
Gdy podróż końca dobiega – przystają
I wierzyć nie chcą, że to… przemijanie.

Podnoś z upadku i w potrzebach wspieraj,
By naród szedł Twoją ścieżyną prawości.
I rąbka nadziei nam nie odbieraj
Że kiedyś spotkamy się z Tobą w wieczności.