Szczęście

Jakże niełatwo rozstać się z wami
Moje Pieniny, gdy serce zapłacze
Wracacie nocą z młodości snami
Wynagradzając mi życie tułacze.

Lata rozłąki powoli minęły
A czas na twarzy rzeźbił twardym dłutem
Zmarszczki, by łzy me bez trudu spływały
Gdy los mnie czasem biczował okrutnie.

To wielkie szczęście, że z wami być mogę
Aby zakończyć u podnóża Pienin
Pielgrzymią, trudną życia mego drogę
W dziedzictwie Kingi, Świętej Matki Ksieni.

A matka przyroda ma to do siebie
Że nam pozwala zapomnieć o troskach
Tak dobrze swe oczy oprzeć na niebie
Z dala od zgiełku do zmierzchu tu zostać.

Z czasem bezwiednie ścigamy oczyma
Pierzaste chmury, co w pośpiechu płyną
Kos swoje trele gdzieś w chaszczach zaczyna
Niepokój nasz cichnie z każdą godziną.