U stóp Golgoty

(z podróży do Ziemi Świętej)

Ty wiesz, o Jezu, że w moich marzeniach
Górę Oliwną od zawsze widziałam
Pragnęłam z Twoim moje cierpienia
Połączyć i klęknąć obok Ciebie chciałam.

I duszy pozwolić, żeby krzyczała
Byś spojrzał z Krzyża na moje słabości
Bym jak łotr Twoje zapewnienie miała
Że mnie przygarniesz, mimo mej grzeszności.

Co dnia w skupieniu oczy przymykam
Trzymając różaniec z drzewa oliwnego
W największej pokorze wciąż w myślach dotykam
Krzyża Zbawienia – zbawienia naszego.

Serdeczna Modlitwa

Każdy z nas winien Betlejem odszukać
Dogłębnie przeżyć Boże Narodzenie
Pozwolić Dzieciątku do serca zapukać
W skupieniu przyjąć wnętrza przebudzenie.

Wtedy ofiarować każde serca drgnienie
I opowiedzieć, co w głębi kryjemy
Kornie dziękując za świata istnienie
Za wszystkie cuda, których doznajemy.

Za dar naszych oczu, którymi widzimy
Piękno zamknięte w panoramie Pienin.
Z całym stworzeniem, Panie, Cię wielbimy
Za niezwykłość włości Świętej Matki Ksieni.

Z największą wdzięcznością tulmy te rączyny.
Rozpalmy miłość, która w duszy drzemie.
Z kolędą ją dajmy Bożej Dziecinie
Prosząc o wsparcie dla ojczystej ziemi.

By spoglądała przez nieba okienko
Błogosławiła pracy na ugorze
By Kazimierzowe piękniało Krościenko.
Jako Dziecię Boże – wszystko przecież możesz!

Na rozstajach dróg

W swej kapliczce na rozdrożach
Czekający na nas, grzesznych
W swoim miłosierdziu, Boże
Chcesz nas podnieść i pocieszyć.

Ale krnąbrne serca nasze
Nie chcą myśleć o wieczności
Nie uronią łez przebaczeń
Skamieniałe w zawziętości.

A niekiedy czasu braknie
By rozliczyć się z przeszłości.
Czy przed nami niebo zamkniesz
Czy uchylisz drzwi wieczności?

Szczęście

Jakże niełatwo rozstać się z wami
Moje Pieniny, gdy serce zapłacze
Wracacie nocą z młodości snami
Wynagradzając mi życie tułacze.

Lata rozłąki powoli minęły
A czas na twarzy rzeźbił twardym dłutem
Zmarszczki, by łzy me bez trudu spływały
Gdy los mnie czasem biczował okrutnie.

To wielkie szczęście, że z wami być mogę
Aby zakończyć u podnóża Pienin
Pielgrzymią, trudną życia mego drogę
W dziedzictwie Kingi, Świętej Matki Ksieni.

A matka przyroda ma to do siebie
Że nam pozwala zapomnieć o troskach
Tak dobrze swe oczy oprzeć na niebie
Z dala od zgiełku do zmierzchu tu zostać.

Z czasem bezwiednie ścigamy oczyma
Pierzaste chmury, co w pośpiechu płyną
Kos swoje trele gdzieś w chaszczach zaczyna
Niepokój nasz cichnie z każdą godziną.

Marzenie

Czy wiesz, Kazimierzu, że my wciąż czekamy
Na tę radosną chwilę dla Gminy.
Lecz dotąd żadnej pewności nie mamy
Że los się uśmiechnie do naszej mieściny.

Herb tylko został, który nam nadałeś
I on nam tamte lata przypomina.
Z królewską pieczęcią dokument nam dałeś
I miastem została ta śliczna dziedzina.

O wieńcu świętości dla Kingi marzyłam
Po siedmiu wiekach Jej go darowano.
Mam drugie pragnienie, bym chwili dożyła
By prawa miejskie Krościenku oddano.

Jest tutaj zdrowe powietrze i wody
Ze źródeł, które od wieków tryskają
Dodają nam siły, a także urody
Zdrowie i humor ludziom poprawiają.

Tu serca otwarte zawsze czekają.
Przyjedźcie, zobaczcie, jak żyją górale
Choć strugi potu oczy zalewają
Pracują z ochotą i bardzo wytrwale.

Dzięki Ci, Boże, żeś świat cudny stworzył
A nasze Krościenko umieścił w Swym planie
Choć jakże ciężka praca na ugorze
To cóż jest mocniejsze nad Pienin kochanie.

Zabierz wichrze…

Zabierz wichrze, te marzenia
Co je życie nie spełniło
Może gdzieś zawieruszyło
Odwracając wydarzenia.

Rozrzuć wszystkie hen po skałach
W Dunajcowej utop wodzie
Po młodości i urodzie
Gorycz tylko pozostała.

Całe szczęście, że to wiara
Uzupełnia wnętrze moje –
Jest podporą i ostoją
Gdy rozpaczy pęka czara.

Na kolanach proszę zawsze
O litości okruch mały.
Spływa strumień tak wspaniały
Że mój smutek zaraz gaśnie.

Świętej Kindze, naszej Ksieni
Podziękować sercem muszę
Że swą głowę na tej ziemi
Złożę u Jej stóp wraz z duszą.

Tu, w Pieninach

Tuż nad Krasem na polanie
Stoi szopka opuszczona
Mały żłóbek, w nim na sianie
Jest Dziecina położona.

Pochyliła się Matula
Ukołysać Synka chciała
Ciepłem serca go otula.
Cóż prócz niego dać mu miała?

Z drzew ptaszyny spoglądały
Jak Maryi łzy rzęsiste
Na Jezuska twarz spadały
Tak jak Ona święte, czyste.

W posłuszeństwie i oddaniu
Służebnica nieskalana
Kiedy “fijat” w Zwiastowaniu
Aniołowi powiedziała.

To Twój Syn Jedyny – Boże
Nam Go dałeś, by cierpienie
Które znosić miał w pokorze
Przybliżało nam zbawienie.

Księżyc bardzo zasmucony
Że w zakątku polskim, cudnym
Bóg i Człowiek narodzony
Krzyż nasz weźmie w chwilach trudnych.

Błogosław Ojczyźnie, Boże
Tak rozbitej, skołatanej
Mojemu miastu – jeśli możesz –
Daj w Noc świętą pojednanie.

Noc Wigilijna

Księżyc na niebie przystanął w zadumie
Słuchając dzwonów w Noc Wielką Pasterską
Smutny, bo ludzkość zrozumieć nie umie
Że Bóg Syna zesłał na tułaczkę ziemską.

Co rok się rodzi Dzieciątko Małe
W opuszczonej ubogiej stajence
Hymn uwielbienia nucą wieki całe
I my oddajmy cześć Marii Panience.

Przebaczamy winy bratu swojemu
I do sąsiadów wyciągnijmy dłonie
Hołd Władcy oddamy Narodzonemu
Gdy gniew w nas umrze, a miłość zapłonie.

Lecz to zrozumieć musimy sami
Że w własne piersi uderzyć się trzeba
Na kolanach winy wyznać ze łzami
A przebaczenie spłynie na nas z nieba.

Dziękuję Ci, Panie

Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II z podziękowaniem za kanonizację św. Kingi, patronki Diecezji Tarnowskiej

Nie umiem wyrazić, tego co czuję
Nadmiaru uczuć, co wnętrze rozpiera.
Góralskim sercem pokornie dziękuję
Za Jana Pawła, polskiego Papieża.

I za to, żeś Kingę, pięcioletnie dziecię
Ofiarował Polsce rozbitej, krwawiącej
Co w drugiej ojczyźnie nade wszystko w świecie
Dzieliła serce wśród potrzebujących.

To Ona w wieczystą dzierżawę nam dała
Ten cud natury zaklęty w Pieniny
Co jako oprawę za wiano dostała
Gdzie wokół się ciągną pola i dziedziny.

Jak mam dziękować, żeś dla nas, górali
Stworzył warunki w tym zakątku ziemi
Malarsko wplecionych tuż pod stopy Pienin
Bogatych w zwierzynę, ukwieconych hali.

Dziękuję, że chciałeś wieńcem świętości
Otoczyć Kingę, Księżną Krakowską
Matkę Narodu słynącą z hojności
Tulącą w ramionach diecezję tarnowską.

O, Jasnogórska Boga Rodzico
Niesiemy prośby z modlitwą spod Pienin
Byś Jana Pawła w Piotrowej stolicy
Słodko tuliła w życia jesieni.

Ma wielkie serce i czułe ramiona
Nie skąp mu zdrowia, daj pokój na świecie
Ma jeszcze tak wiele w swym życiu dokonać
By świat wprowadzić w trzecie tysiąclecie.

Wiem, ile Polska dla Niego znaczy
Gdy o niej mówi, wyraz twarzy zmienia
Czy, Ojcze Święty, może być inaczej
Gdy widzisz jej wzloty, upadki, cierpienia?

Dziś, Ojcze Święty, ofiarować chcemy
Prócz życzeń, naręcza najpiękniejszych kwiatów
A całym sercem dziękować pragniemy
Za miłość, którą darowałeś światu.

Watykan, 4 listopada 1999 r.

W wieczornej modlitwie

W wieczornej modlitwie opowiem Ci, Boże
Że choć łzy spadają tak po cichutku
Ty wiesz najlepiej o moim smutku
Bo Tyś mi wyznaczył orkę na ugorze.

Kobieta to przecież słabe stworzenie
A taki ciężar kładziesz na me plecy
Gdy grzbiet z wysiłku pęka, to leczysz
Aby przygasić moje cierpienie.

Wiesz także, na ile starczą siły moje
Abym mogła przetrwać życiowe burze.
Chcę wyhodować na cierniach róże
I ciągnąć mój kierat do końca za dwoje.

Los często pod nogi rzuca mi kłody
I kiedy wewnętrznie nie wytrzymuję
Siadam i piszę, i wierszem maluję
Najmilsze wspomnienia lat młodych.

Rodzi się nadzieja i sił znów przybywa
Jak Syzyf od nowa pracę podejmuję
Oczyma duszy lepszy świat buduję
I znów się we mnie chęć życia odzywa.

Wtedy zapominam, że to nie wypada
I lecę na skrzydłach szczęśliwa, radosna
Patrzę, jak budzi świat do życia wiosna
I słucham, jak Dunajec baśnie opowiada…

Za moją naturę dziękuję Ci, Panie
Że umiem połączyć smutek z radością
Że mnie obdarzyłeś ludzką cierpliwością
I za to, że słyszysz moje wołanie…