Nie pozwól skamienieć

Ty wiesz, że tak często wiary brakuje,
Gdy przytłoczeni ciężarem sumienia
W zakłopotaniu pytamy: czy nam darujesz?
Okruch nadziei naszego zbawienia.

W swym miłosierdziu i sercu ojcowskim,
Zechciej umieścić ludzkie słabości
Nie pozwól skamienieć w tym zakątku Polski
Zastygnąć samotnie, wśród życia szarości.

I naucz dobro od złego odróżnić –
Gdy w owczym pędzie świat chcemy dogonić
Niech dusza nasza nie turla się w próżni
By swoje błędy przed Tobą wybronić.

Łzą Magdaleny pozwól mi zaszlochać
A żal doskonały wyrośnie z miłości
Jak Matka Teresa świat pragnę pokochać
Jak Marta służyć, dochować wierności.

 

 

Królowo

Ty, która strzeżesz Polskiej Korony
Witamy Ciebie nad brzegiem Dunajca
Od wieków byłaś i będziesz potomnym
Polski Królową od krańca do krańca.

Wielbimy Ciebie za miłość matczyną
Za ogrom cierpień, które znosiłaś.
Zwrócono nam wolność za Twoją przyczyną
Bo Ty się u Syna za nami wstawiłaś.

Panienko Święta, majowa Panienko
Co radość dajesz dłońmi ciepłymi
Czułym spojrzeniem ogarniaj Krościenko
I nigdy nie gardź prośbami naszymi.

Pod płaszczem ukryj nas Matko na zawsze
W czasach, gdy ziemia Słowian zadrżała
Niech zmora wojny ominie Podtatrze
Bo w nas po tamtej rana jeszcze krwawa.

Modlitwa

Wśród ciszy nocą klękam na kolana
I błagam – usłysz mnie, Boże
Modlitwa moja jak rzeka wezbrana,
Więc myślę, że serce uciszyć pomoże.

Przyjdź mi z pomocą w każdej godzinie
I otrzyj łzę gorzką, co perli się w oku,
Niechaj spokojnie choć jeden dzień minie
Po ciężkiej pracy od świtu do zmroku.

Już kończy się życia mego stronica,
Przymykam oczy i widzę w oddali
Stoi samotnie moja gromnica,
Lecz nie wiem, kto ją dla mnie zapali.

Wydawnictwo Wołanie z ziemi, Antologia jednego wiersza ludowej poezji religijnej, Stowarzyszenie Twórców Ludowych Lublin 1991

Dunajcu …

Pod Tatrami urodzony,
Płynie sobie wolniuteńko,
Jak błękitu wstęgą cienką
Gdzie rodzinne moje strony.

On nam czasem figle płata,
Kiedy spiętrzy swoje wody,
Nie zna granic ni przeszkody
Na przełomie wiosny, lata.

Nie zabieraj na swej fali
Snów, co snami dziecka były,
Tu się przecież urodziły,
Niech zostaną wśród górali.

Zabierz szczere pozdrowienia
Sercem naszym napisane
I juhasów, co śpiewaniem
Najpiękniejsze ślą życzenia.

Gdy dopłyniesz hen, nad morze
Powróć do nas ciepłym deszczem
I choć chwilę zostań jeszcze
Łzą tęsknoty na ugorze.

Dunajec

Czy ktoś z Was słyszał, jak Dunajec płacze?
Gdy przez Krościenko ku północy płynie,
Pewnie się skarży na życie tułacze,
A może chce zostać w krościeńskiej dolinie?

Mój ty biedaku, nikt ci nie pomoże,
Nikt nie potrafi wstrzymać Twego biegu!
Twoja wędrówka na północ, gdzie morze…
Żegnają Cię skały stojące przy brzegu.

Żegnają Cię, rzeko, wielkie Trzy Korony,
Sokolica z głową wzniesioną wysoko,
Mały Czertezik do niej przytulony
I trzy skały mnichów zapadłe głeboko.

Twoje pozdrowienie śle Hukowa Skała
Dzwon Janosikowy, co dzwoni z twej toni,
A w Niżnej Szczawnicy Kotońka mała
Niebezpieczne wiry wciąż za tobą goni.

Kapliczkę Kingi mijasz niespokojny,
I zabytkowy kościółek nasz mały
I most, co nigdy nie zapomni wojny
Choć jego przęsła nietknięte zostały.

Gdy z Wisłą dopłyniesz do naszej stolicy,
Niechaj życzenia płyną po Twej fali,
Od gór naszych cudnych, Krościenka, Szczawnicy,
A także od wszystkich Pienińskich górali.

A kiedy miniesz Polski stolicę,
Dopłyń szczęśliwie aż do Bałtyku
Płyń, słodka wodo, w te okolice,
Podziwiaj toń morza, słuchaj mewy krzyku.

Moje Pieniny

Moje Pieniny są takie urocze
Szczyt każdy po prostu przemawia do ciebie,
Choć mają prawie niedostępne zbocza,
Często jedną ścieżką idziemy przed siebie.

Wierchy, jak wielkie szpiczaste iglice
Wznoszą swe korony wysoko do nieba,
Więc w trasę z Trzech Koron po Sokolicę
Choć jeden raz w roku koniecznie przejść trzeba.

Kwiaty tu kwitną do późnej jesieni,
Wspaniałe, wiszące ogrody na skałach.
Jesień maluje liście w sto odcieni
A wiosna oddaje, co zima zabrała.

Jesteśmy przecież najszczęśliwsi z ludzi,
Krościeńczanie wiele od Kingi dostali,
Dzwon z Góry Zamkowej do pracy budził,
Niósł podziękowanie Księżnej od górali.

Modlitwa poranna

Nim Świętą zostałaś, wiele otrzymałam
Dzięki wstawiennictwu Twojemu u Boga
Lecz w życia jesieni, Kingo, zrozumiałam,
Ile Ci zawdzięczam, jak jesteś mi droga.

W myślach powracam do dawnych czasów,
Uparcie stąpam po skarpach, wybojach,
Lub stoję w pobliżu tatarskich szałasów
W zamku mej Księżnej, w jej skromnych pokojach.

Całą nadzieję pokładam wciąż w Tobie,
Oczyma duszy uciekam w zaświaty.
Tak pragnę powiedzieć Ci wszystko o sobie
I o sierocym dzieciństwie sprzed laty.

Wiesz, że należę do osób wrażliwych,
Jak czuła matka spełniasz o co proszę,
Gdy w chwilach rozterki brakuje życzliwych,
Mój kielich goryczy Tobie zanoszę.

Jakże ja Ciebie na klęczkach prosiłam,
Kiedy me serce krzyczało z rozpaczy
Przy Twej pomocy gehennę przeżyłam
A Pan lekkie pióro i pędzel dać raczył.

I dziś maluję, nawet i o świcie,
Kiedy już zorza niebo rumieni
Myśląc o Tobie, dziękuję za życie
I że znalazłam swe miejsce na ziemi.

Moja Ojczyzna

Jesteś wspaniała, kochana Ojczyzno,
Granice Twoje od morza po Tatry
Tu, na Podhalu niezbyt ziemia żyzna
Zimy tu mroźne, groźne halne wiatry.

Na mapie znajdziesz maleńkie Krościenko,
Jest tak uroczo w górach położone.
Do cudnych Pienin niewielkie okienko,
A dla malarzy miejsce wymarzone.

W małej kotlinie prześliczne miasteczko
Wokoło rzeźbione panoramą lasu.
Mieszkańcy wstają, gdy wschodzi słoneczko,
Nikt tu cennego nie traci czasu.

Szczyty się wznoszą jak wysmukłe panny,
U stóp ich rosną dostojne drzewa,
Łąki pełne kwiecia, centurii, dziewanny,
Tu sarny się pasą, polny konik śpiewa.

I zamek Kingi, choć to już ruina,
Lecz biedak przetrwał tyle setek lat,
On zwiedzającym wciąż przypomina,
Jakiej świetności został tutaj ślad.

O Kindze legenda na zawsze przetwała,
Z Węgier przyniosła wraz z ślubnym pierścieniem
Sól, którą w Polsce w posagu oddała,
Za ten dar ulice zwą się jej imieniem.

Wśród skał Dunajec płynie ochoczo,
Tysiącem kolorów mieni się wciąż,
Wszystkich przyjezdnych zdoła zauroczyć,
Bo sprytnie się wije jak błękitny wąż.

Po jego grzbiecie górale spływają,
Ponad Trzy Korony ich głos się unosi,
Słowa piosenki z echem powracają,
Wiatr je delikatnie pod niebo przenosi.

Ptaszyna o świcie do pracy budzi,
W górach wytrwale pracować trzeba,
Wytrwałość i praca uszlachetnia ludzi
I nigdy nie braknie razowego chleba.

Nie wiem, czy wszyscy na pewno wiecie,
Kto wie, z pewnością rację mi przyzna,
Pieniny najpiękniejszym zakątkiem są w świecie,
I to jest – właśnie – moja Ojczyzna.

Pastorałka

Narodziło się Dzieciątko w stajence w Pieninach
Drżało w zimna, bo nie grzała śniegowa pierzyna.

Matka nad nim pochylona do snu mu śpiewała
I łzą szczęścia twarz dziecięcia co chwilę skrapiała.

Lecz wiedziała, że to Dziecię przywróci zbawienie
I rodząc się Krzyż podejmie i ludzkie cierpienie.

Księżyc świecił, więc zajączki szły przez las gęsiego
Jako pierwsze chciały witać Jezuska małego.

Szły dostojne sarny razem z rogaczami
Wnet za nimi łanie z dziećmi i swymi mężami.

Darowały smaczne sianko, co pod szopką stało
By się na nim boże Dziecię wygodnie wyspało.

Przyszła także i lisica wraz z całą rodziną
By hołd oddać i ukorzyć przed bożą Dzieciną.

I sikorki już od świtu koncerty dawały
A wróbelki swoim tańcem Dziecię zabawiały.

Pastorałką Ciebie Panie dzisiaj tu witamy
I szczere góralskie serca przy żłóbku składamy.

Pobłogosław Boże Dziecię całą polską ziemię
A w najczulszej miej opiece mieszkańców spod Pienin.

 

Z tomiku
„Prowadź nas w jasność”
Antologia ludowej liryki religijnej
1994

 

Przed ostatnią podróżą

Jak wiele, Panie, siły potrzeba
Aby na co dzień z losem się zmagać.
A ileż pokory, ażeby nieba
Choć odrobinę w sercu zatrzymać.

Ty okiem Stwórcy oceniasz pewnie
Ułomne nasze natury.
Niełatwo płakać łzą skruchy
I z ziemi trudno wspiąć się nad chmury.

Pozwól, gdy podróż końca dobiegnie
Abym spostrzegła: czas mój się zbliża-
Odłożę pióro, farby i pędzle
Uklęknę u stóp Twojego Krzyża.