Bądź nam podporą …

Jakże wielkiego artysty potrzeba
By stworzyć dzieło jak nasze Pieniny
Śmigają wyniosłe pod pułap nieba.
U ich podnóża góralskie dziedziny.

Hale bogate w zioła różnorakie
Tu księżna Kinga zbierać je chadzała.
Suszyła, lecząc choroby wszelakie
Z matki czułością chorych doglądała.

Nie ma warowni na Górze Zamkowej
Ruiny świadczą o dawnej świetności.
W nich mysi królik Kindze Królowej
Co dzień o świcie nuci hymn miłości. Czytaj dalej „Bądź nam podporą …”

Dziękczynienie

Nim świętą zostałaś, wiele otrzymałam
Dzięki wstawiennictwu Twojemu do Boga
Lecz w życia jesieni, Kingo, zrozumiałam
Ile Ci zawdzięczam, jak jesteś mi droga.

W myślach powracam do dawnych czasów
Uparcie stąpam po skarpach, wybojach
Lub stoję w pobliżu tatarskich szałasów
W zamku mej Księżnej Jej skromnych pokojach.

Całą nadzieję pokładam wciąż w Tobie
Oczyma duszy uciekam w zaświaty
Tak pragnę powiedzieć Ci wszystko o sobie
I o sierocym dzieciństwie sprzed laty. Czytaj dalej „Dziękczynienie”

Najpiękniejszy zakątek…

Jeżeli masz tkliwą, wrażliwą duszę,
To wybierz się kiedyś na łono natury,
Pochyl się nisko nad małym kwiatuszkiem
A potem podnieś wzrok swój nad chmury.

A po rozmowie z Tym, co nas stworzył,
Uklęknij wdzięcznie nad górskim potoczkiem
Gdzie wśród kaczeńców skromny kwiat się płoży
Z błękitem nieba, słońca żółtym oczkiem.

A idąc dalej nie zakłócaj ciszy,
Byś mógł ten widok przechować na wieczność
To Kingi dziedzictwo widzi cię i słyszy
Za dar jej serca dziś swym okaż wdzięczność. Czytaj dalej „Najpiękniejszy zakątek…”

Wiosna, lato i jesień

Z rozwianym włosem szła wiosna w Pieniny
Wnet w żółte berety kaczeńce ubrała
W nikłych źdźbłach trawy ujrzała śnieżyny
Więc w słońca promieniach serduszka im grzała.

Tuż pod Czertezem na stromych zboczach
Srebrnoszarym puchem bazie się pokryły
Tak patrząc myślimy, czy może przeźrocza
Z bajek Andersena dziś nam się przyśniły?

Rozumiem, że pewnie nie wszyscy wiecie
Jak budzi się życie na wiosnę w Pieninach
Bóg dał nam tu klejnot najcenniejszy na świecie
Gdzie się naszej Polski granica zaczyna. Czytaj dalej „Wiosna, lato i jesień”

Pochyl się nad nami

Na klęczkach błagam, abyś był z nami
Gdy coraz częściej sił nam brakuje
Aby się szarpać z życia problemami
Którymi dzień każdy nas obdarowuje.

Za wstawiennictwem Pani Sądeckiej
Którą Papież Polak wyniósł na ołtarze
Pochyl się Jezu nad każdym dzieckiem
Zwróć oczy na matek nieszczęśliwych twarze.

I otrzyj łzę gorzką, co rani serce
Daj nam pociechy choć mały okruszek
Zechciej dziś przyjąć próśb wielkie naręcze
I bukiet czystych, dziecięcych serduszek. Czytaj dalej „Pochyl się nad nami”

Panie Jezu …

Przed Twoją męką, Ty w wieczerniku
Na wieczne czasy zostawiłeś siebie
By zatwardziałych obudzić grzeszników
I kiedyś jak braci powitać ich w niebie.

I ja jak ślepiec tak pragnę olśnienia
By pycha grzechem obrosnąć nie chciała
Ażebym w porę zawrócić zdołała
I sercem dotknęła Krzyża Zbawienia.

A co w sumieniu jest niezagojone
By miało udział w Twoim Zmartwychwstaniu
Prosząc o litość, pójdę na spotkanie
Wierząc, że winy będą odpuszczone.

 

Kto mi krajobraz piękniejszy pokaże?

Niczym góralki dumne i wspaniałe
Okryte arrasem pnączy i zarośli
Figury wymyślne i tak okazałe
Czas się zatrzymał, by stygły w piękności.

Ślad ich narodzin niepozacierany
Tu zawsze na jawie spełniają się sny
Kiedy w przełomie, niczym tiulem tkane
Opadają z gracją szarosrebrne mgły.

Kto mi krajobraz piękniejszy pokaże?
Omszałe buki stare, przysadziste.
Natura wtopiła cud ten w pejzaże
Wśród grani zaklęte te uroczyska,

Co w swej prostocie piękno ukazuje,
Gdzie błękit nieba w lustrze wody tonie.
Płynąc z szacunkiem Dunajec daruje
Tyle emocji na łodziach w przełomie.

Wśród półek skalnych wiszące ogrody
I łąki, co płodzą zioła wszelakie.
Potok Pieniński dodaje urody
Więc zechciej połknąć łyk wody ze smakiem.

Jeżeli krocie problemów narasta
Niejeden pewnie rozsupłasz w Pieninach
Bo ich królowa, jak każda niewiasta
Podsunie pomysł, lecz serce zatrzyma.

Kapliczka pod Ociemnym

Gdzie cieniem pada Ociemne na drogę,
Gdzie straszno było iść w wieczornej porze,
Gdzie Kinga biegła w ucieczce przed wrogiem,
Stoi kapliczka – na niej słowa Boże.
Postawili ją mieszczanie, bo się czuli winni
Za przodków, którzy Ksieni pomoc nieść powinni.
Łzy Kingi na Krościeńczan spadły jak kamienie
I trwały tak w sercach wyrzutem sumienia.
Siedem wieków już minęło, pewnie Kinga święta,
Przebaczyła Krościeńczanom, krzywdy nie pamięta.
A kapliczka cicha, ciemna, kamienie się kruszą.
Wielu przechodniów zerka przez okienko.
Niejeden szepce ze zbolałej duszy:
„Ratuj mnie, wspomóż serdeczna Panienko”.
Przyszłaś z dala, Polska Cię kochała,
Bogu i Polsce oddałaś swe serce.
Oddałaś skarby, tę dziedzinę całą!
Zostałaś mniszką – pokorną i małą.
Nasz wielki Święty uczynił Cię świętą.
W starej kapliczce stoisz odmieniona;
Jaśnieje w mroku Twa złota korona.
Wiedziesz nas w Boga światłość niepojętą.

* * * O Autorce * * * Czułość serca

„Człowiek wart jest tyle,ile potrafi dać z siebie innym”.
Życie i twórczość Krystyny Aleksander
w pełni potwierdzają tę madrość.

 

Kiedy rozmawiałam z Krystyną Aleksander, od razu nasunął mi się tytuł tego artykułu, będący synonimem nazwy kierunku literackiego w dobie oświecenia. To sentymentalizm głosił własnie prymat uczucia nad zimnym rozumem.

Ta starsza pani – uprzejma, uśmiechnięta, życzliwa – nie przystaje jak gdyby do naszych czasów i nie jest to konstatacja napawająca optymizmem. Życie na pewno byłoby milsze, gdyby więcej takich ludzi było obok nas.

Kierować się sercem? – to takie niemodne i niemal wstydliwe, a jednak jest doskonałą receptą na życie pełne i twórcze.

Idąc drogą serca – osiągnęła mądrość, która sprowadza się do przekonania, iż człowiek wart jest tyle ile potrafi dać z siebie innym. Z rzeczy materialnych ceni najwyżej dom: willę „Krysia” wybudowaną przed wojną przez jej ojca – zdolnego budarza. Ceni, bo jest dla niej świadectwem ojcowskiej miłości i dziedzictwem, które pragnie zachować w całym jego pięknie. Subtelny urok tego starego, góralskiego domu i serdeczną życzliwość gospodyni doceniają od lat znani: Anna Dymna, Jerzy Englert, Dorota Pomykała i inni. Świadczą o tym zapisy w swoistym domowym sztambuchu.

Miła jej sercu jest także Lubelszczyzna, zwłaszcza Bychawa, gdzie spoczął jej ojciec, żołnierz Września, śmiertelnie ranny w bitwie pod Kockiem. Z Krościenka wyruszyło ich siedmiu, wróciło sześciu. Śmierć ojca sprawiła, że mając dziewięć lat napisała pierwszy wiersz. Pamięta go doskonale, zaczynał się od słów: Na Lubelskiej ziemi spoczął tata nasz, sierocego bólu nie wyciszy czas. Takie były źródła inspiracji twórczej.

Będąc rodowitą góralką – Lizoniówną z domu – spędziła ponad 20 lat poza miejscem urodzenia – na Śląsku Opolskim. W Nowym Sączu wyszła za mąż. Wychowywała dzieci, czasem pisywała „do szuflady”. Tęskniła za Krościenkiem, dziedziny Świętej Kingi – wreszcie wróciła na stałe. Był to powrót do źródeł, do wspomnień, do kochanych krajobrazów, rzeczy i twarzy. Jestem szczęśliwa, że się urodziłam przy tej ulicy, u podnóża Pienin, mówi teraz – stąd wywodzą się moje korzenie i tu chce umrzeć. O ludziach nie mówi. Zdaję sobie sprawę, że kto ma przyjaciół ten ma i wrogów. To co niedobre – stara się „ominąć”. Kocha Krościenko i Pieniny, a szczególnym kultem darzy panią tej doliny – świętą Kingę. Pragnie, aby Krościenko odzyskało prawa miejskie. Zostało spełnione jej drugie marzenie – o wieńcu świętości dla dobrej Księżnej. Żarliwe uczucie, takie jak miłość i wdzięczność za doznane dobrodziejstwa wymagają wyrazu w słowach i czynach.

Wiersze drogiej pani są sercem pisane – stwierdziła siostra Małgorzata, ksieni klarysek ze Starego Sącza, prosząc ją o napisanie „Godzinek” poświęconych błogosławionej Kindze. Piękną muzykę do nich skomponował franciszkanin, rektor Seminarium Duchownego w Niepokalanowie – O. Ryszard Parol. Pod tytułem „Godzinki Starosądeckie” ukazały się w tomiku „Na strunach serca” w Wydawnictwie Literackim „Parnas” w Poznaniu, inne pod tytułem „Godzinki Pienińskie” zostały wydane w roczniku „Prace Pienińskie” z muzyką Stanisława Kuczewskiego.

Myśli sercem, śpiewa sercem, dopiero potem przeplata poezją – napisał Ryszard M. Remiszewski w przedmowie do zbiorku „Tobie, Kingo, śpiewam”. Tytuły dwóch innych tomików „Łzą Kingi zakwita” i „Modlitwa spod Pienin” wskazują również na jej dwa główne ukochania, dwa ciągłe żywe źródła twórczości.

Wiersze pani Krystyny są przede wszystkim prostą, dziękczynną i pochwalną modlitwą. Modlitwa moja jak rzeka wezbrana – pisała w swoim ulubionym, ofiarowanym Papieżowi wierszu „Modlitwa”, który znalazł się w antologii poetyckiej wołanie z ziemi wydanej w 1991 roku. Swoje utwory zdobi czasem subtelną, udaną grafiką. Poza tym maluje na szkle, na papierze, na płótnie, stosując różne techniki (olej, akwarela).

Pani Krystyna należy od 1989 roku do Stowarzyszenia Twórców Ludowych (ma rentę twórczą) i do Związku Podhalan (od 1988 roku). Od 1993 roku działa w towarzystwie walki z kalectwem.

Piszę, maluję, bo taką mam potrzebę serca stwierdza pani Krystyna. Potrzebą serca, wewnętrznym imperatywem stała się dla niej praca na rzecz dzieci niepełnosprawnych. Wszystko zaczęło się w 1988 roku od autorskiego spotkania w szkole podstawowej z dziećmi z Konina, odpoczywającymi w Krościenku. Poznała wtedy doktora Piotra Janaszka – chirurga ortopedę, z którym przegadała później pół nocy. Rozmowa z tym człowiekiem, współczesnym judymem wstrząsnęła ją. Jego opowieści o dzieciach kalekich, bezradnych i spragnionych miłości były jak ponura pieśń o nieszczęściu, które dotyka niewinnych. Ogarnięta głębokim współczuciem, zapragnęła im pomóc, służyć im na każdy możliwy sposób. Tę służbę pełni do dzisiaj.

Mam swoje cztery kółka – żartuje – dwa na północy, dwa na południu. Pomaga dzieciom z upośledzeniami ruchowymi w Koninie. Jeździła często do Mielnicy nad Gopłem, gdzie niezmordowany dr Janaszek organizował turnusy wypoczynkowe dla dzieci niepełnosprawnych. Po tragicznej śmierci nieodżałowanego, dobrego doktora, utrzymuje stały kontakt z jego córkami i wspomaga jak może mielnickie stowarzyszenie. Ceni sobie szczególnie odznakę przyjaciela Mielnicy.

Za swój obowiązek uważa współpracę z kołami skupiającymi dzieci szczególnej troski w Krościenku i Szczawnicy. Modlę się o siły, serca wystarczy – mówi – dotąd będę żyła, dopóki będę potrzebna tym biednym, kalekim dzieciom. Przeznacza dla nich nie tylko skromne dochody z publikacji swoich wierszy, sprzedaży tomików poetyckich i spotkań z młodzieżą. W dzieło pomocy angażuje także swoje niewątpliwe uzdolnienia plastyczne. Na wszystkich imprezach, począwszy od balu „Lata z radiem” w 1993 roku w Warszawie, kończąc na wystawie prac plastycznych w 2001 roku w Krościenku, uzyskuje fundusze dla swoich podopiecznych, przeznacza na aukcje drobne cacka – dzieła swoich rąk: piękne serca wyszyte na aksamicie, kotyliony, lalkę – góralkę, saszetki, obrazy, ręcznie malowaną ceramikę i inne. Chce dać dzieciom trochę radości i uczestniczyć w trudzie takich wspaniałych ludzi jak ś.p. dr Janaszek, jego córek Olgi i Zuzanny, Z. Siwik J. Zachwiejowej, Cz. Wójcik, J. Sokołowskiej. W ogóle ceni ludzi dobrych, serdecznych, szczerych, prawdomównych. Dziwi ją i razi natomiast zawiść, pazerność, gonitwa za dobrami doczesnymi. Myślę, że wszystko potrafią połknąć i zabrać. Przecież życie jest takie krótkie a miłości nigdy nie ma za wiele. Trzeba mieć serce na dłoni dla innych, bo tylko taki bagaż Bóg pozwoli zabrać ze sobą – kończy Pani Krystyna i uśmiecha się przez łzy. Świadoma, że słowa nawet najpiękniejsze nie zmienią świata, a jednak pełna nadziei, że może zmienią – chociaż odrobinę.

 

Jadwiga Grabowska

Krościenko nad Dunajcem

Prace Pienińskie 2002, tom 12

 

O Autorce