Przed ostatnią podróżą

Jak wiele, Panie, siły potrzeba
Aby na co dzień z losem się zmagać.
A ileż pokory, ażeby nieba
Choć odrobinę w sercu zatrzymać.

Ty okiem Stwórcy oceniasz pewnie
Ułomne nasze natury.
Niełatwo płakać łzą skruchy
I z ziemi trudno wspiąć się nad chmury.

Pozwól, gdy podróż końca dobiegnie
Abym spostrzegła: czas mój się zbliża-
Odłożę pióro, farby i pędzle
Uklęknę u stóp Twojego Krzyża.

Może nie skrzydeł trzeba mi Boże…

Kto z was rozumie, co szepcą drzewa
Kiedy wiatr targa ich gałęziami
Kto przetłumaczy, co ptaszyna śpiewa
Gdy się wzbije nad drzew wierzchołkami.

A moja dusza leci za tą nutką
Z ptakami się wznosi do nieba
Czasem w chmurach zawiśnie na krótko
Płacze, gdy na ziemię wrócić trzeba.

Leci z motylem ponad drzewami
To nad urwiskami samotnych skał.
Ja wówczas się duszę własnymi łzami
Żeś Panie tylko ptakom skrzydła dał.

I mnie daj skrzydła, kiedy tak cię proszę
Bo serce tęskni za przestrzeniami
Choć tu zostaję, lecz myśli się wznoszą
Czuję, jak płyną gdzieś z chmurami.

Może powinnam prosić w pokorze
Bo przecież twoja dobroć bez miary
I może nie skrzydeł trzeba mi Boże
Lecz szczerej modlitwy, silnej wiary.

* Wielkanoc *

Jakże radośnie dzwonią dziś dzwony
Ponad górami dźwięczne płyną tony.
A do serc ludzkich smutnych, zatroskanych
Cichutko puka Chrystus Zmartwychwstały.

Na Zmartwychwstanie

Niesie wiosna bukiet kwiatów
W drugiej ręce bazie z Pienin
Głosząc radość wszemu światu
Żeś przybliżył niebo ziemi.

Drżą na wietrze małe dzwonki
Białych śnieżyn na polanie
W niebo niosą pieśń skowronki
Na Twe Panie, Zmartwychwstanie.

My chwalebną część różańca
Pod Twe stopy złożyć chcemy
Szumem srebrnych fal Dunajca
Czystym sercem modły ślemy…

Na pienińskich halach…

Już bacowie wraz z owcami
Powracają w swoje strony.
Żegnają się z Pieninami
Z tym zakątkiem ulubionym.

Psy juhasom pomagają
Wyćwiczone przez górali.
Sprytnie stado zaganiają
Gdy się która z nich oddali.

Tu od wiosny wypasają
Owiec kierdel okazały
A z ich mleka wyrabiają
Bundz i bryndzę doskonałą.

I oscypki duże, małe,
Owcze, krowie i mieszane
Uwędzone są wspaniałe
I na grillu opiekane.

Żurawiną smarowane,
A do tego śliwowica!
I zwyczaje zachowane!
Niech pijącym krasi lica!

wyd.2012

Najmilsza ze wszystkich…

Najmilsza ze wszystkich jest moja mieścina
I wartki Dunajec, bliski memu sercu
Rzewnie szumiąca nad nim jarzębina
I kwiaty tonące w zielonym kobiercu.

Tak kocham zorze wstające o świcie
I szczyty Pienin wspaniałe, wyniosłe
I łodzie flisackie, co przez całe życie
Płyną i płyną wciąż z prądem radosne.

Kocham te ptaki, co już od wiosny
Śpiewają co dzień, aż do jesieni
Polne paprocie, co jak las wyrosły
Głogi, co je słońce uśmiechem rumieni.

Kocham te sarny, błądzące po lesie
I żabki ukryte przed srogim bocianem
I czyjeś echo, co wiatr je hen niesie
I łąki pachnące ziołami i sianem.

Lubię też jesień, gdy dywan z liści
W kolorze purpury i złota maluje
Gdy z pękiem wrzosów kroczy uroczyście
I nad przełomem welon mgiełki snuje.

I zimę kocham, kiedy to drzewa
Jak panny młode na ślub wystrojone.
W puch śniegu wtulona ptaszyna zaśpiewa
W noc świętą witając Dziecię Narodzone.

Ale najbardziej kocham na świecie
Moje miasteczko w promieniach słońca.
Chcę wszystkim powiedzieć, bo pewnie nie wiecie
Że kochać je będę serdecznie do końca.

 

Z tomiku „Sercem pisane” wyd.2008

Ukochałam

Ukochałam starej świątyni mury
Gdy zagubienia przelewa się czara
Kiedy zachwiana jest moja wiara
Kiedy w mym sercu bunt rodzi chmury.

Moją przystanią jest właśnie ona.
Rozdartą duszę na Jej sercu kładę-
Oburącz przygarnia, skuteczną radę
Daje mi Kinga błogosławiona.

To jej zawdzięczam tak wiele, tak wiele…
Łzy me ociera od czasów młodości
I nie pamięta mych błędów przeszłości-
Wyrozumiała w krościeńskim kościele.

Od lat patronuje mojej ulicy,
Co w śpiew Dunajca wiecznie jest wsłuchana
Modlitwą Pienin co dnia kołysana
Od Góry Zamkowej i Sokolicy.

Tobie, Kingo, śpiewam

Na grzbiecie dźwigam lat wcale niemało-
Czas, aby bilans życia podsumować.
Myślę, że chyba niewiele zostało
Więc chwil tak cennych nie wolno marnować.

W noce bezsenne Tobie, Kingo, śpiewam
Muzykę serca przeplatam z poezją
I wiem, że słyszysz, kiedy to niebem
Modlitwa spod Pienin płynie drogą gwiezdną.

Ileż to razy, Kingo, płakałaś
Łzą bezradności wciąż niezasłużoną.
Przed hordą tatarską chronić się musiałaś
Piękna, dziewicza Bolesława żono.

Wiesz, jak niełatwe jest życie na ziemi
Od biblijnego początku istnienia.
W wiekowym rozdarciu, zawsze ciemiężeni
Polacy spowici całunem zwątpienia.

Ty nas nauczyłaś czoło stawiać wrogom
I tak pracować, by nie brakło chleba
I – którą z Pienin wybrać się drogą
By Twoim śladem dotrzeć do nieba.