Dziękuję Ci Panie

Że jesteś przy mnie, dziękuję Ci Panie
Kiedy nadzieja jest złudna i krucha
Że słyszysz mej duszy rozpaczliwe łkanie
Że mnie umacniasz i hartujesz ducha.

Za dzień przeżyty dziękuję Ci sercem
I za zawistne, krzywdzące słowa
Że łzy ocierasz, gdy jestem w rozterce
I wciąż pomagasz dobrem zło pokonać.

A kiedy upadam pod krzyża ciężarem
I oczy przymykam na mroczne otchłanie
Podnosisz mnie z klęczek i umacniasz wiarę
Jak dobry Ojciec rękę mi podajesz.

Pochyl się nad nami

Na klęczkach błagam abyś był z nami
Gdy coraz częściej sił nam brakuje
Aby się szarpać z życia problemami
Którymi dzień każdy nas obdarowuje.

Za wstawiennictwem Pani Sądeckiej
Którą Papież Polak wyniósł na ołtarze
Pochyl się, Jezu, nad każdym dzieckiem
Zwróć oczy na matek nieszczęśliwych twarze.

I otrzyj łzę gorzką, co rani serce
Daj nam pociechy choć mały okruszek
Zechciej dziś przyjąć próśb wielkie naręcze
I bukiet czystych, dziecięcych serduszek.

 

* * *

I tak dobija moja łódź do brzegu,
Z którego powrotu, niestety, już nie ma
Wnet zakończy się meta szalonego biegu,
W pielgrzymim trudzie życia mojego.

Rozpacz już teraz niczego nie zmieni
Noce bezsenne, krocie upokorzeń
Dlaczego w mym życiu zawsze mnóstwo cierni?
Czy zasłużyłam na nie, Dobry Boże?

Po latach tułaczki szczęśliwie wróciłam
Bo przecież wybrałam to miejsce na ziemi
By czułe serce i dusza wrażliwa
Na zawsze została u podnóża Pienin.

Człowiek – kowalem własnego losu
Ktoś to powiedział i ja tak myślałam
Dziś na ten temat nie zabieram głosu
Teraz żałuję, bo życie przegrałam.

W mym sercu zachowam tak wiele miłości
A w nim moich bliskich i dzieci skrzywdzone
Błagać będę Boga – by wśród społeczności
Te biedne istoty były dostrzeżone.

A kiedy stanę przed Tronem Bożym
Pokornie uklęknę na oba kolana
Powiem : Spójrz, Panie – i serce otworzę
W nim dzieci skrzywdzone, które tak kochałam.

 

Moje marzenie

Jakże ja pragnę, pójść jeszcze w Pieniny
Gdy wiosna ze snu wybudzi przyrodę
I spojrzeć Kingo w Twe oczy przez chwilę
Szepcząc żarliwie – weź mnie w swą obronę.

Głowę pochylić, łzom płynąć pozwolić
Otworzyć przed Tobą serce matczyne
I szczerze wyznać, dlaczego tak boli
Jaka okrutna jest tego przyczyna.

Lampki zapalę, niech złote płomienie
Rozproszą smutek, co tak mi doskwiera.
Położę róże – symbole cierpienia
I te niespełnione życiowe marzenia.

***

Gdy noc nadchodzi, ranne wstają zorze –
Tobie, Panie, góry, łąki, lasy, morze
Świeci słońce złote i blady księżyc nocą
Potok w górach szumi i gwiazdki migocą.
Kwiaty się kłaniają, kołysze się zboże
I słowik tęskno kwili na chwałę Twą Boże!

Z tomiku
Prowadź nas w jasność”
1994

Trzy Korony

Trzej Królowie Trzy Korony
Nad Dunajcem zostawili
Choć nie złocą się w przełomie
To Pieniny rozsławili.

Na wielbłądach przybywają
Do Dzieciny tu poczętej.
Jezuskowi cześć oddają
I Matuchnie jego świętej.

A prócz hołdu złoto w darze
Mirrę i kadzidło niosą
W urokliwym Pienin jarze
Za skłóconych modły wnoszą.

Chciej ich słuchać Boże Dziecię
Bo innego wyjścia nie ma
Drży w posadach w całym świecie
I krwią broczy święta ziemia.

Z tomiku
“Prowadź nas w janość”
1994