Cudne wianki z żywych kwiatów uplecione przez Krystynę Aleksander
fot. Centrum Kultury i Promocji w Krościenku nad Dunajcem
Artystka, poetka, malarka…
Czasem się zdarza, że za łzą słoną
Wiersz prosto z serca na papier spada
Okrywa pięknej przyrody łono
I o Pieninach baśnie opowiada.
Nie wiem, czy płyną, czy skrzydeł dostają
Są o zwierzętach i o górskich ptakach
O takich, co zimą życie umilają
I tych, co w góry wracają po latach.
I o Dunajcu w Tatrach urodzonym
Co na zawsze związał się z górami
Kiedy je żegna, jest tak roztargniony
Że nie wie: płynąć, czy pozostać z nami.
Może żal mu liliowej mgły, co płynie
Nad jego tonią, jak zwiewna dama
Co w wielkiej duchów i legend krainie
Twarz księżycowi welonem przysłania.
A może rosy, co jak łza wielka
Czeka na słońca jasne promienie
I przytulona do chudego źdźbełka
Spada na ziemię z cichym westchnieniem.
Wyciągają swe ramiona
Wielkie szczyty, nagie skały
Niebosiężne i wspaniałe
Kto tych cudów mógł dokonać?
Wiem. Najwyższy Stwórca świata
Chciał, by cudny ten zakątek
Granic Polski dał początek
Cieszył oczy długie lata.
Rzucił wstęgę bystrej rzeki
U podnóża naszych Pienin,
Co szmaragdem się zieleni
Szumiąc płynie w świat daleki.
Kto raz był – powrócić musi
Tutaj w nasze okolice
Wdrapać się na Sokolicę
Która wszystkich pięknem kusi.
Za ten wielki cud Natury
Po góralsku zaśpiewajmy
Polnych kwiatów bukiet dajmy
Pokochaj nas – jak my góry.
wiersz publikowany w kwartalniku Stowarzyszenia Twórców Ludowych
„Twórczość ludowa”
1990
Mój Dunajcu, powiedzże mi,
Czemuś taki roztrzęsiony,
Może żal Ci cudnych Pienin
Łąk i hali ukwieconych?
Już nie hardy, zamyślony
Dziwnie smutny, nieszczęśliwy
Wielu praw jest pozbawiony
Przez przyjaciół nieżyczliwych.
Pewnie cierpisz, że betonem
Twoje nurty okaleczą
W swym dziedzictwie nad przełomem
Kinga wnet roztoczy pieczę
Sokolica tak wybrednie
Szaty zmienia w porach roku
Po Twych falach myśl jej biegnie
I westchnienie śle o zmroku.
Trzy Korony już od wieków
Choć z kamienia serce mają
Więc boleją, że w człowieku
Ludzkie serce skamieniało.
Czertez także solidarnie
Patrzy z żalem na zaporę
I wyraża się dosadnie
Kto ją stworzył – jest potworem.
Nie ma wyjścia, rzeko droga
Płyń swobodnie, nie przeklinaj.
Za Twą krzywdę kara sroga
Będzie taka, jaka wina.
1997
Zawsze wiernie na Ciebie czekamy,
Pierwszy Polaku w Piotrowej Stolicy,
My razem z tobą u Bogarodzicy
Łaski ojczyźnie naszej wypraszamy.
Jesteśmy skromni, pobożni górale,
Różańcową Matkę Krościeńską mamy,
Ją w chwilach trudnych o pomoc błagamy,
Na klęczkach prosząc modlitwą wytrwale.
Polska wielu dobrych synów urodziła,
A jak Bogu za ciebie podziękować mamy?
My, dzięki twojej modlitwie, przetrwamy,
Bo Polska, jak ty, Panu Bogu miła.
Janie Pawle II, Tobie przyrzekamy:
Wspierać cię zawsze modlitwą będziemy.
My Anioł Pański do bram nieba ślemy,
O zdrowie, łaski dla ciebie błagamy.
Ty dar wielki dostałeś od Boga
I serce polskie, pełne miłości,
Otwarte światu i całej ludzkości,
Posiadasz siłę zjednywania wroga.
Bardzo nam trzeba jedności i siły,
By w sercu i duszy polskość trwała,
Królowa Nieba o nas pamiętała,
A Naród wierny był Jej sercu miły.
I chociaż daleka do Rzymu droga,
To kiedyś w pielgrzymim pochodzie
Szczęśliwi, że pasterz w polskim narodzie
Swoją owczarnię zawiedzie do Boga.
Tobie zawdzięczam moje natchnienie
I to, że mogę na papier przelewać
Co w sercu noszę: plany, marzenia
I smutek, co jakże często doskwiera.
Gdy w samotności noc często umyka
Łez gorzkich o świcie brakuje
O Święta Kingo, ja nigdy nie pytam,
Czy wiesz, jak bardzo Ciebie miłuję.
Czasami dręczą mnie myśli tak różne,
Że pragnę uciec najchętniej daleko.
Rozglądam się wokół i wiem, że na próżno
Wśród tłumu ludzi chcieć znaleźć człowieka.
A przecież wystarczą słowa cieplejsze
By węzeł gordyjski szybciej rozwiązać
I życie będzie o wiele łatwiejsze
Gdy dobry kontakt zdołamy nawiązać.
Daruj nam, Kingo, okruch mądrości
By spójne były ogniwa w tej gminie.
Aby nie rosły mury wrogości
Wyproś tę łaskę naszej mieścinie.
Najmilsza ze wszystkich jest moja mieścina
I wartki Dunajec, bliski memu sercu
Rzewnie szumiąca nad nim jarzębina
I kwiaty tonące w zielonym kobiercu.
Tak kocham zorze wstające o świcie
I szczyty Pienin wspaniałe, wyniosłe
I łodzie flisackie, co przez całe życie
Płyną i płyną wciąż z prądem radosne.
Kocham te ptaki, co już od wiosny
Śpiewają co dzień, aż do jesieni
Polne paprocie, co jak las wyrosły
Głogi, co je słońce uśmiechem rumieni.
Kocham te sarny, błądzące po lesie
I żabki ukryte przed srogim bocianem
I czyjeś echo, co wiatr je hen niesie
I łąki pachnące ziołami i sianem.
Lubię też jesień, gdy dywan z liści
W kolorze purpury i złota maluje
Gdy z pękiem wrzosów kroczy uroczyście
I nad przełomem welon mgiełki snuje.
I zimę kocham, kiedy to drzewa
Jak panny młode na ślub wystrojone.
W puch śniegu wtulona ptaszyna zaśpiewa
W noc świętą witając Dziecię Narodzone.
Ale najbardziej kocham na świecie
Moje miasteczko w promieniach słońca.
Chcę wszystkim powiedzieć, bo pewnie nie wiecie
Że kochać je będę serdecznie do końca.
Z tomiku „Sercem pisane” wyd.2008
Ukochałam starej świątyni mury
Gdy zagubienia przelewa się czara
Kiedy zachwiana jest moja wiara
Kiedy w mym sercu bunt rodzi chmury.
Moją przystanią jest właśnie ona.
Rozdartą duszę na Jej sercu kładę-
Oburącz przygarnia, skuteczną radę
Daje mi Kinga błogosławiona.
To jej zawdzięczam tak wiele, tak wiele…
Łzy me ociera od czasów młodości
I nie pamięta mych błędów przeszłości-
Wyrozumiała w krościeńskim kościele.
Od lat patronuje mojej ulicy,
Co w śpiew Dunajca wiecznie jest wsłuchana
Modlitwą Pienin co dnia kołysana
Od Góry Zamkowej i Sokolicy.