Czasem się zdarza, że za łzą słoną
Wiersz prosto z serca na papier spada
Okrywa pięknej przyrody łono
I o Pieninach baśnie opowiada.
Nie wiem, czy płyną, czy skrzydeł dostają
Są o zwierzętach i o górskich ptakach
O takich, co zimą życie umilają
I tych, co w góry wracają po latach.
I o Dunajcu w Tatrach urodzonym
Co na zawsze związał się z górami
Kiedy je żegna, jest tak roztargniony
Że nie wie: płynąć, czy pozostać z nami.
Może żal mu liliowej mgły, co płynie
Nad jego tonią, jak zwiewna dama
Co w wielkiej duchów i legend krainie
Twarz księżycowi welonem przysłania.
A może rosy, co jak łza wielka
Czeka na słońca jasne promienie
I przytulona do chudego źdźbełka
Spada na ziemię z cichym westchnieniem.