Hymn wdzięczności

Nad brzegiem Dunajca, na końcu ulicy
Gdzie Park Pieniński turystom się kłania
Droga przed laty wiodła do Szczawnicy
Panoramę Pienin las dzisiaj przysłania.

W tym cudnym zakątku szarosrebrne skały
A półki skalne lodowiec ułożył
To księgi historii, co wieki przetrwały
Sam Bóg się uśmiechnął, gdy to dzieło stworzył.

W pobliżu ruin mostu zerwanego
Na skalnej półce tuż pod Zawiasami
Króluje Madonna i chroni od złego
Dziedzictwo Kingi wraz z jej mieszkańcami.

Pod tą figurą przystań turysto
Spójrz na jej ręce dziecka oczyma
Co leży na sercu, opowiedz Jej wszystko
To, o co prosisz, z pewnością otrzymasz.

Odchodząc, prześlij ciche westchnienie
A Boża Matka z pewnością usłyszy
Rozproszy smutek, troski i zwątpienie
Hymn dziękczynienia zabrzmi w leśnej ciszy.

Zawsze gdy patrzę na to Kingi wiano
Radość i duma serce me rozpiera
Nie wszystkim przecież takie cuda dano
Proszę, niech Kinga w potrzebie nas wspiera.

Bychawo ty moja

Kto pisał o tobie Bychawo tak szczerze
I ciepłym słowem objął każde zdanie.
Kto zamknął tęsknotę i ukochanie
W miejscu spoczynku, gdzie września żołnierze.

Choć jak Dunajec z górami związany
Życie poświęcił dla dobra sprawy.
Ranny, strudzony dotarł do Bychawy
I tam nasz Tato został pochowany.

Chociaż odległość tak wielka nas dzieli
Ale na szczęście, to ojczysta ziemia.
Jodły nie szumią, klon grób Twój ocienia
Lecz inni na obczyźnie polec musieli.

Tak Bóg Cię ujął Tatusiu w swym planie
By śmierć przedwczesna nić życia przecięła
I bez Twej zgody ramieniem objęła
Jak trudne było wśród obcych konanie.

Do końca życia będę pamiętała
Odruchem serca wyciągnięte dłonie
Tego nie wolno mi nigdy zapomnieć
Że do rodziny przyjęta zostałam.

Modląc się w myślach stoję przy mogile
I moich Bychawian różańcem otaczam
Im moje serce bez reszty przeznaczam
Za wierną przyjaźni poświęconą chwilę.

Requiem

Na cmentarzu w Bychawie.
Kochanemu Ojcu i wszystkim poległym w 1939 roku.

Rozpaczasz, Ojczyzno, gdy wspominasz lata
Kiedy kajdany niewoli dźwigałaś
Gdy Ciebie wykreślić chcieli z mapy świata
Jak Matka nad Orłem Białym płakałaś.

Tysiące Twych synów, jak młode sokoły
O silnych skrzydłach i sercach gorących
Szło z kagankiem wiedzy pod dach wiejskiej szkoły
Rozniecić płomień polskości gasnącej.

Wierni Syzyfowie wieku dwudziestego
Broniący mowy pradziadów uparcie
Do chwili ostatniej honoru Twojego
Bronili, jak żołnierz stojący na warcie.

Jak ogromne drzewa dotychczas wyrosły
Na tych, co w lasach posiane mogiły
Prochy innych wiatry z kominów poniosły
Obozowych – co przez lata dymiły.

Niektórzy tak młodzi, żyć bardzo pragnęli
I starszym niespieszno było do ziemi.
Dali, co najdroższe, jedno życie mieli
Polska na krzyżach nazwiska wymieni…

Pochylmy swe głowy przed bohaterami
Co pracą i czynem udowodnili
Że to naszą wolność krwią własną pisali
Byśmy szczęśliwie w wolnej Polsce żyli.

I innych tysiące, jak ptaki bezdomne
Których rodzina odnaleźć nie zdoła.
Niech wojna przestrogą będzie dla potomnych
Requiem męczeństwa Polaków – niech woła!...

Ziemio Lubelska…

Ziemio Lubelska, ziemio, do której
Moja tęsknota wygasnąć nie zdoła
Nad własnym już grobem stoję i wołam
Boże – prócz Ciebie, kto mnie zrozumie?

Jak ptak ze skrzydłem w młodości złamanym
Co, choć kaleki, przemierza przestrzenie
Takim balsamem na moje cierpienie
Jest miasto Bychawa – drogie, ukochane.

Półwiecznym drzewem wyrosło już we mnie
I z serca nie da się wyrwać korzeni
Jak nie da się bólu w radość zamienić
Bólu – co nasze dzieciństwo omotał swym cieniem.

Niestety, Tato, naszej trójki przyszłość
Sercem ojcowskim nakreślona w planach
Wojny okrucieństwem zniszczona została
Lecz w nich przetrwała dla nas Twoja miłość.

Jeżeli tlisz się gwiazdką na niebie
Słyszysz, jak serce zmęczone kołacze
Nie umiem łez wstrzymać, gdy ono płacze
Bychawo! Muszę odwiedzić znów ciebie.

Bychawa, 1980 r.

Jesień poległym

Nazbierała jesień w obie garści liści
A z nich dla siebie płaszcz z trenem uszyła
Uwiła wianek z bzu czarnego kiści
I zgrabnie na głowę oburącz włożyła.

Kaliny koralem szyję swą przybrała
Wierzbie warkocze nieco przypaliła
Kryształki rosy po łąkach rozlała
W nić babiego lata drzewa wystroiła.

A potem żołędzi kosze nazbierała
Zaś z liści dębowych wieńce uwiła
Na groby poległych z sercem swym dała
Aby im się droga Ojczyzna przyśniła.

Za to, że własnego życia nie szczędzili
By wolność przywrócić Polsce kochanej
Krzyżami walecznych świat oznaczyli
Pragnęli uzdrowić zadane jej rany.

Pęk nieśmiertelników przyniesie im jeszcze
Białych chryzantem najpiękniejsze kwiaty
Żołnierską piosenkę zagrają świerszcze –
Tęskną melodię, jak kiedyś przed laty.

Refleksje…

Nie wnoś za próg wódki tato
Nie bądź katem dla rodziny
I wyrzutkiem tej mieściny
Co tradycję ma bogatą.

Nie okradaj nas z pieniędzy
Co je w pocie zdobyć trzeba
By starczyło dla nas chleba
Abyśmy nie żyli w nędzy.

W nas starości Twej podpora
Lecz jej godnie dożyć musisz.
Niech już nigdy Cię nie kusi
Alkoholu straszna zmora.

A ty matko, gdy hodujesz
Pod swym sercem skarb tak cenny
Kiedyś w stanie jest odmiennym
Nie pij, jeśli go miłujesz.

Pozwól, niechaj rośnie zdrowo
Pokolenie Polski trzeźwej
Z twojej piersi przecież weźmie
Polskie serce, tęgą głowę.

Tak potrzeba naszej ziemi
Młodych, zdrowych głów myślących
Nie pijaków słaniających
Boże, pomóż zło odmienić.

Patronowi Gimnazjum

To nasza Ojczyzna Ciebie nam dała
Byś nam pasterzował Biały Pielgrzymie.
Czarna Madonna zawsze Cię wspierała
I będzie do końca razem z Tobą w Rzymie.

Tak bardzo kochałeś nasze Pieniny
I szlakiem Kingi z radością chadzałeś
Stamtąd, nasz Ojcze, do naszej mieściny
Na Kopią Górkę przed nocą zdążałeś.

Tu jakże często na przełom Dunajca
Lubiłeś patrzeć, jak słońce się chowa
W ciszy swej duszy cząstkę różańca
Do Boga słałeś o łaskę odnowy.

Za wstawiennictwem Pani tych włości
I Matki Bożej z Krościenka na skarpie
Chciej, jako Patron, wnieść wiele miłości
W nasze sumienia i serca otwarte.

Będziemy wciąż prosić Syna Bożego
By z dala od nas w Piotrowej Stolicy
Otaczał miłością Ojca Świętego
By w zdrowiu dożył setnej rocznicy.

Tyle na wschodzie spraw trudnych, zawiłych,
On pragnie znaleźć, co jest zagubione.
Matko Fatimska, pomnażaj Mu siły
By Twym różańcem świat był otoczony.

11 czerwca 2003 r.

Powroty

W te mury każdy powraca z radością
Po latach minionych wspomina się mile
W jesieni życia, a z jakąż czułością
Szalone lata i młodości chwile.

Początki przecież w trudzie się rodziły
W jakich warunkach uczono nas wtedy…
Plany na przyszłość umysły kreśliły
Każdy z nas pragnął otrząsnąć się z biedy.

Dziś czoła chylmy przed Profesorami
Co małym kagankiem w naszej mieścinie
Wzniecili płomień, by w świat szeroki
Szli żądni wiedzy w każdej dziedzinie.

To im zawdzięczam, że dzisiaj możemy
Spotkać się znowu po minionych latach.
Najpiękniejsze dzięki całym sercem ślemy
Bo dzięki Wam kwitnie w Krościenku oświata.

Co roku w świat idą nowi absolwenci
I poza Krościenkiem szczęścia szukają
Po latach z dyplomem nasi studenci
Gdzie ich korzenie, z radością wracają.

Ileż lat jeszcze pozwolisz mi przeżyć
Mój Panie, w tym skrawku “raju zaklętego”…
Tyś mnie nauczył czas miłością mierzyć
I tak czynić pragnę do dnia ostatniego.

Lecz każdy z nas winien podziękować Ksieni
Pędzlem czy piórem, słowem rymowanym
Każdym drgnieniem serca za ten skrawek ziemi
Który przez Kingę był nam darowany.

Bo nigdzie z pewnością nie jest tak pięknie
I wraca się tutaj szlakiem ptaszyny.
Nie czekaj, aż serce z tęsknoty pęknie –
Wróć z końca świata do naszej mieściny.

Kolęda Pienińska

Noc cicha, święta, mroźna, gwiaździsta
Pieniny śniegowa pierzyna pokryła.
Tam w szopce ubogiej Mateńka Przeczysta
Syna Bożego powiła.

Z jakąż czułością w ramionach tuliła
A łzy radości z bólem się mieszały
Bo mówiąc “fijat” – Bogu zawierzyła
Chociaż boleści serce przebić miały.

Kwiliło z zimna świata Zbawienie
Bo miejsca nie było w gospodzie.
Król ponad Króle znosi poniżenie
Tu, w małym żłóbku, w góralskiej zagrodzie.

Maryja Mu z szaty pieluszki zrobiła
Nakarmiła piersią, łezki ocierała
Zmarznięte rączki do warg swych zbliżyła
Gdy sen Go zmorzył, rąbkiem okrywała.

Wnet ptaki obsiadły świerki, jedlinę
Sikorki bogatki pierwszy koncert dały
Chcąc godnie powitać Bożą Dziecinę
Od cichej nuty rozpocząć go chciały.

A tuż nad szopką stanęły w kolejce
Wróble, co głośnym śpiewały dyszkantem
Na łez otarcie Najświętszej Panience
Zaś miłe szczygły zaśpiewały altem.

Sarny zbudzone światłem na niebie
Za rudym liskiem przez zaspy gnały
Pod Górę Zamkową, przez Czertez, przed siebie
Bo one także hołd złożyć chciały.

A potem wszystka żyjąca zwierzyna
W dziedzictwie Kingi, Pani tych włości
Resztkami sił biegnie, by mała Dziecina
W Noc Świętą przeżyła krztynę radości.

A my Tobie, Jezu, podziękować chcemy
Za cud natury zaklęty w Pieniny
Byś w nas się narodził, gorąco pragniemy
I był łaskawy dla naszej Mieściny.

I tego, co trzeba najbardziej na świecie
Pokoju, zgody z miłości okruchem
Byśmy wejść mogli w trzecie tysiąclecie
Mocni ewangelią i polskości duchem.

Krościenko, 2000 r.

Niech płonie przez wieki dla Niego

Pamięci doktora Piotra Janaszka, twórcy ośrodka w Mielnicy

Tak się czasami w życiu układa
Że nie jesteśmy pewni do końca
Czy zawsze na pecha znajduje się rada
Czy na chmurnym niebie odnajdziemy słońce.

Idzie już wiosna z naręczem bazi
Świt co dzień budzi mała ptaszyna
Żabka na brzeg strumyka wyłazi
Kumkając radzi: jedźże do Konina.

Na skrzydłach ptaka polecieć nie mogę
Choć serce góralskie rwie się jak zawsze.
Jak mam pokonać długą, żmudną drogę
Gdy do Konina daleko z Podtatrza.

Lecz by o to gniazdko nad uroczym Gopłem
Kochana Olgusia przez dwieście lat dbała
Bo Mielnica przecież kojarzy się z Piotrem
I w jego sercu z pewnością została.

Więc modły ślę co dnia na klęczkach do Pana
By Wam się darzyło, jak mówią górale
I spełniało się wszystko, co kreślicie w planach
A efekty pracy były doceniane.

Jest moim wielkim, serdecznym życzeniem
By Abilimpiada była uwieńczeniem
Waszego trudu, a nowe pokolenie
Okazać umiało wdzięczność, zrozumienie.

Wszystkich całuję, po góralsku ściskam
I tak mocno tulę do serca mojego
Życząc, by przez Piotra wykrzesana iskra
Płonęła przez wieki nad Gopłem dla Niego!