Na pienińskich halach…

Już bacowie wraz z owcami
Powracają w swoje strony.
Żegnają się z Pieninami
Z tym zakątkiem ulubionym.

Psy juhasom pomagają
Wyćwiczone przez górali.
Sprytnie stado zaganiają
Gdy się która z nich oddali.

Tu od wiosny wypasają
Owiec kierdel okazały
A z ich mleka wyrabiają
Bundz i bryndzę doskonałą.

I oscypki duże, małe,
Owcze, krowie i mieszane
Uwędzone są wspaniałe
I na grillu opiekane.

Żurawiną smarowane,
A do tego śliwowica!
I zwyczaje zachowane!
Niech pijącym krasi lica!

wyd.2012

Najmilsza ze wszystkich…

Najmilsza ze wszystkich jest moja mieścina
I wartki Dunajec, bliski memu sercu
Rzewnie szumiąca nad nim jarzębina
I kwiaty tonące w zielonym kobiercu.

Tak kocham zorze wstające o świcie
I szczyty Pienin wspaniałe, wyniosłe
I łodzie flisackie, co przez całe życie
Płyną i płyną wciąż z prądem radosne.

Kocham te ptaki, co już od wiosny
Śpiewają co dzień, aż do jesieni
Polne paprocie, co jak las wyrosły
Głogi, co je słońce uśmiechem rumieni.

Kocham te sarny, błądzące po lesie
I żabki ukryte przed srogim bocianem
I czyjeś echo, co wiatr je hen niesie
I łąki pachnące ziołami i sianem.

Lubię też jesień, gdy dywan z liści
W kolorze purpury i złota maluje
Gdy z pękiem wrzosów kroczy uroczyście
I nad przełomem welon mgiełki snuje.

I zimę kocham, kiedy to drzewa
Jak panny młode na ślub wystrojone.
W puch śniegu wtulona ptaszyna zaśpiewa
W noc świętą witając Dziecię Narodzone.

Ale najbardziej kocham na świecie
Moje miasteczko w promieniach słońca.
Chcę wszystkim powiedzieć, bo pewnie nie wiecie
Że kochać je będę serdecznie do końca.

 

Z tomiku „Sercem pisane” wyd.2008

Ukochałam

Ukochałam starej świątyni mury
Gdy zagubienia przelewa się czara
Kiedy zachwiana jest moja wiara
Kiedy w mym sercu bunt rodzi chmury.

Moją przystanią jest właśnie ona.
Rozdartą duszę na Jej sercu kładę-
Oburącz przygarnia, skuteczną radę
Daje mi Kinga błogosławiona.

To jej zawdzięczam tak wiele, tak wiele…
Łzy me ociera od czasów młodości
I nie pamięta mych błędów przeszłości-
Wyrozumiała w krościeńskim kościele.

Od lat patronuje mojej ulicy,
Co w śpiew Dunajca wiecznie jest wsłuchana
Modlitwą Pienin co dnia kołysana
Od Góry Zamkowej i Sokolicy.

Tobie, Kingo, śpiewam

Na grzbiecie dźwigam lat wcale niemało-
Czas, aby bilans życia podsumować.
Myślę, że chyba niewiele zostało
Więc chwil tak cennych nie wolno marnować.

W noce bezsenne Tobie, Kingo, śpiewam
Muzykę serca przeplatam z poezją
I wiem, że słyszysz, kiedy to niebem
Modlitwa spod Pienin płynie drogą gwiezdną.

Ileż to razy, Kingo, płakałaś
Łzą bezradności wciąż niezasłużoną.
Przed hordą tatarską chronić się musiałaś
Piękna, dziewicza Bolesława żono.

Wiesz, jak niełatwe jest życie na ziemi
Od biblijnego początku istnienia.
W wiekowym rozdarciu, zawsze ciemiężeni
Polacy spowici całunem zwątpienia.

Ty nas nauczyłaś czoło stawiać wrogom
I tak pracować, by nie brakło chleba
I – którą z Pienin wybrać się drogą
By Twoim śladem dotrzeć do nieba.

Dziękuję Ci, Stwórco

Kiedy Pan Bóg ogrom świata tego stworzył
To Jerozolimie piękna nie poskąpił
Resztę dał Pieninom, subtelnością Bożą
Aby w Jego artyzm nikt nigdy nie zwątpił.

A gdy się pochylił nad Pieninami
W krajobraz wtopił strzeliste iglice
Co swym dostojeństwem królują nad nami
Sławiąc Trzy Korony, Czertez, Sokolicę.

Zamysłem Jego było, ażeby te skały
Góralom na ugorze orkę nagradzały.
Zmęczonym wędrowcom wyciszenie dały
Wierzącym choć skrawek nieba przybliżały.

I z twardej, tęgiej gliny ulepił górali
I dał nam zasób świętej cierpliwości
Byśmy przeciwności losu pokonali
Nie zapominając o ludzkiej godności.

Góralskim sercem dziękuję Ci za to
Że ofiarowałeś nam cudne Pieniny.
Jesień i zima, wiosna i lato
Rozsławia po świecie hale i dziedziny.

Moje Madonny

Czarna Madonno, Matko Częstochowska,
Przemożna Władczyni na Jasnej Górze.
Płaczesz, gdy krwawi wierna Tobie Polska,
Jesteś jej tarczą w wojennej wichurze.

Tak sercu bliska, z Dzieciną na ręku,
Cudami słynąca, Matko Pocieszenia,
Cierpliwie czekasz, gdy matki udręki
U stóp Twych kładę, ze łzą wzruszenia.

Cudowna, Licheńska, Królowo Bolesna,
Nieskalana, jakże zbłąkanych rozumiesz-
Aż na Golgotę grzechy nasze niosłaś,
I z niej u Boga za nas orędujesz.

I Ty, co trzymasz w ramionach Syna,
Z rozdartym sercem Pieto z Limanowej.
Znasz ból nad bóle, tych zechciej przekonać,
Co krzyża się boją i drogi cierniowej.

O Tobie wciąż myślę, Ludźmierska Pani,
Co na Podhalu gazdujesz przez lata.
Wciąż dzielisz serce pomiędzy górali,
Tych zawsze dźwigasz, których los przygniata.

Witaj Królowo miasteczka naszego,
W starym kościółku nad brzegiem Dunajca.
Darujesz grzesznikom ciepło serca Swego,
Wraz z nawróceniem płynącym z różańca.

Czasem modlitwa na ustach przyległa,
Gdy wargi bólem targane zadrżały.
Na strunach serca moja prośba biegła,
A Twoje oczy pociechę mi słały.

Matko Podhala

Matko Podhala, czy Szczodra Gaździno,
Już sama nie wiem, jak winnam się zwracać.
W modlitwie wciąż proszę, byś naszą mieścinę
Ramieniem Swym chciała otaczać.

Błogosław ugorom, by starczyło chleba,
Strudzonym góralom na życie niełatwe,
Pomnóż i podziel, gdy zajdzie potrzeba,
Bo w Tym dziedzictwie jest nasze Podtatrze.

Gdy część chwalebną odmawiam w ciszy
Wpatrzona w Ciebie, dziękując znów proszę.
Jestem tak pewna, że widzisz i słyszysz
Jakie dziś troski przed ołtarz przynoszę.

Niech w Twoje święto, od naszych Pienin,
Wiatr niesie echo góralskich dzwonów,
Pieśnią modlitwy kamienistej ziemi
A niebo je złączy z trelem skowronków.

W Wielką Niedzielę

Życie górali usłane cierniami
I zwykłej pokory brakuje tak często
Dziś, jak te kwiaty, czoła pochylamy
By nad złem w sercu odnieść zwycięstwo.

I już o świcie w Wielką Niedzielę
W procesji naprzeciw Ciebie idziemy
Tak pokrzepieni na duszy i ciele
Skruszonym sercem hołd złożyć Ci chcemy.

W rocznicę urodzin Świętej Kingi

5 marca 1999