* * * O Autorce * * * Czułość serca

„Człowiek wart jest tyle,ile potrafi dać z siebie innym”.
Życie i twórczość Krystyny Aleksander
w pełni potwierdzają tę madrość.

 

Kiedy rozmawiałam z Krystyną Aleksander, od razu nasunął mi się tytuł tego artykułu, będący synonimem nazwy kierunku literackiego w dobie oświecenia. To sentymentalizm głosił własnie prymat uczucia nad zimnym rozumem.

Ta starsza pani – uprzejma, uśmiechnięta, życzliwa – nie przystaje jak gdyby do naszych czasów i nie jest to konstatacja napawająca optymizmem. Życie na pewno byłoby milsze, gdyby więcej takich ludzi było obok nas.

Kierować się sercem? – to takie niemodne i niemal wstydliwe, a jednak jest doskonałą receptą na życie pełne i twórcze.

Idąc drogą serca – osiągnęła mądrość, która sprowadza się do przekonania, iż człowiek wart jest tyle ile potrafi dać z siebie innym. Z rzeczy materialnych ceni najwyżej dom: willę „Krysia” wybudowaną przed wojną przez jej ojca – zdolnego budarza. Ceni, bo jest dla niej świadectwem ojcowskiej miłości i dziedzictwem, które pragnie zachować w całym jego pięknie. Subtelny urok tego starego, góralskiego domu i serdeczną życzliwość gospodyni doceniają od lat znani: Anna Dymna, Jerzy Englert, Dorota Pomykała i inni. Świadczą o tym zapisy w swoistym domowym sztambuchu.

Miła jej sercu jest także Lubelszczyzna, zwłaszcza Bychawa, gdzie spoczął jej ojciec, żołnierz Września, śmiertelnie ranny w bitwie pod Kockiem. Z Krościenka wyruszyło ich siedmiu, wróciło sześciu. Śmierć ojca sprawiła, że mając dziewięć lat napisała pierwszy wiersz. Pamięta go doskonale, zaczynał się od słów: Na Lubelskiej ziemi spoczął tata nasz, sierocego bólu nie wyciszy czas. Takie były źródła inspiracji twórczej.

Będąc rodowitą góralką – Lizoniówną z domu – spędziła ponad 20 lat poza miejscem urodzenia – na Śląsku Opolskim. W Nowym Sączu wyszła za mąż. Wychowywała dzieci, czasem pisywała „do szuflady”. Tęskniła za Krościenkiem, dziedziny Świętej Kingi – wreszcie wróciła na stałe. Był to powrót do źródeł, do wspomnień, do kochanych krajobrazów, rzeczy i twarzy. Jestem szczęśliwa, że się urodziłam przy tej ulicy, u podnóża Pienin, mówi teraz – stąd wywodzą się moje korzenie i tu chce umrzeć. O ludziach nie mówi. Zdaję sobie sprawę, że kto ma przyjaciół ten ma i wrogów. To co niedobre – stara się „ominąć”. Kocha Krościenko i Pieniny, a szczególnym kultem darzy panią tej doliny – świętą Kingę. Pragnie, aby Krościenko odzyskało prawa miejskie. Zostało spełnione jej drugie marzenie – o wieńcu świętości dla dobrej Księżnej. Żarliwe uczucie, takie jak miłość i wdzięczność za doznane dobrodziejstwa wymagają wyrazu w słowach i czynach.

Wiersze drogiej pani są sercem pisane – stwierdziła siostra Małgorzata, ksieni klarysek ze Starego Sącza, prosząc ją o napisanie „Godzinek” poświęconych błogosławionej Kindze. Piękną muzykę do nich skomponował franciszkanin, rektor Seminarium Duchownego w Niepokalanowie – O. Ryszard Parol. Pod tytułem „Godzinki Starosądeckie” ukazały się w tomiku „Na strunach serca” w Wydawnictwie Literackim „Parnas” w Poznaniu, inne pod tytułem „Godzinki Pienińskie” zostały wydane w roczniku „Prace Pienińskie” z muzyką Stanisława Kuczewskiego.

Myśli sercem, śpiewa sercem, dopiero potem przeplata poezją – napisał Ryszard M. Remiszewski w przedmowie do zbiorku „Tobie, Kingo, śpiewam”. Tytuły dwóch innych tomików „Łzą Kingi zakwita” i „Modlitwa spod Pienin” wskazują również na jej dwa główne ukochania, dwa ciągłe żywe źródła twórczości.

Wiersze pani Krystyny są przede wszystkim prostą, dziękczynną i pochwalną modlitwą. Modlitwa moja jak rzeka wezbrana – pisała w swoim ulubionym, ofiarowanym Papieżowi wierszu „Modlitwa”, który znalazł się w antologii poetyckiej wołanie z ziemi wydanej w 1991 roku. Swoje utwory zdobi czasem subtelną, udaną grafiką. Poza tym maluje na szkle, na papierze, na płótnie, stosując różne techniki (olej, akwarela).

Pani Krystyna należy od 1989 roku do Stowarzyszenia Twórców Ludowych (ma rentę twórczą) i do Związku Podhalan (od 1988 roku). Od 1993 roku działa w towarzystwie walki z kalectwem.

Piszę, maluję, bo taką mam potrzebę serca stwierdza pani Krystyna. Potrzebą serca, wewnętrznym imperatywem stała się dla niej praca na rzecz dzieci niepełnosprawnych. Wszystko zaczęło się w 1988 roku od autorskiego spotkania w szkole podstawowej z dziećmi z Konina, odpoczywającymi w Krościenku. Poznała wtedy doktora Piotra Janaszka – chirurga ortopedę, z którym przegadała później pół nocy. Rozmowa z tym człowiekiem, współczesnym judymem wstrząsnęła ją. Jego opowieści o dzieciach kalekich, bezradnych i spragnionych miłości były jak ponura pieśń o nieszczęściu, które dotyka niewinnych. Ogarnięta głębokim współczuciem, zapragnęła im pomóc, służyć im na każdy możliwy sposób. Tę służbę pełni do dzisiaj.

Mam swoje cztery kółka – żartuje – dwa na północy, dwa na południu. Pomaga dzieciom z upośledzeniami ruchowymi w Koninie. Jeździła często do Mielnicy nad Gopłem, gdzie niezmordowany dr Janaszek organizował turnusy wypoczynkowe dla dzieci niepełnosprawnych. Po tragicznej śmierci nieodżałowanego, dobrego doktora, utrzymuje stały kontakt z jego córkami i wspomaga jak może mielnickie stowarzyszenie. Ceni sobie szczególnie odznakę przyjaciela Mielnicy.

Za swój obowiązek uważa współpracę z kołami skupiającymi dzieci szczególnej troski w Krościenku i Szczawnicy. Modlę się o siły, serca wystarczy – mówi – dotąd będę żyła, dopóki będę potrzebna tym biednym, kalekim dzieciom. Przeznacza dla nich nie tylko skromne dochody z publikacji swoich wierszy, sprzedaży tomików poetyckich i spotkań z młodzieżą. W dzieło pomocy angażuje także swoje niewątpliwe uzdolnienia plastyczne. Na wszystkich imprezach, począwszy od balu „Lata z radiem” w 1993 roku w Warszawie, kończąc na wystawie prac plastycznych w 2001 roku w Krościenku, uzyskuje fundusze dla swoich podopiecznych, przeznacza na aukcje drobne cacka – dzieła swoich rąk: piękne serca wyszyte na aksamicie, kotyliony, lalkę – góralkę, saszetki, obrazy, ręcznie malowaną ceramikę i inne. Chce dać dzieciom trochę radości i uczestniczyć w trudzie takich wspaniałych ludzi jak ś.p. dr Janaszek, jego córek Olgi i Zuzanny, Z. Siwik J. Zachwiejowej, Cz. Wójcik, J. Sokołowskiej. W ogóle ceni ludzi dobrych, serdecznych, szczerych, prawdomównych. Dziwi ją i razi natomiast zawiść, pazerność, gonitwa za dobrami doczesnymi. Myślę, że wszystko potrafią połknąć i zabrać. Przecież życie jest takie krótkie a miłości nigdy nie ma za wiele. Trzeba mieć serce na dłoni dla innych, bo tylko taki bagaż Bóg pozwoli zabrać ze sobą – kończy Pani Krystyna i uśmiecha się przez łzy. Świadoma, że słowa nawet najpiękniejsze nie zmienią świata, a jednak pełna nadziei, że może zmienią – chociaż odrobinę.

 

Jadwiga Grabowska

Krościenko nad Dunajcem

Prace Pienińskie 2002, tom 12

 

O Autorce

Czy mi pozwolisz

Wyschły na palecie kolorowe farby,
A tak je pragnęłam położyć na płótno.
Złotym słonecznikom nadać głębi, barwy,
Bo patrzą z wyrzutem nieskończone, smutne.

Następnym pragnieniem jest Zamkowa Góra,
Gdzie na stałe przebywa dziedziczka Pienin.
To spod dłuta w Bochni ta cudna figura
Przybyła, by osiąść na Sądeckiej Ziemi.

A jeśli nie zdążę, czy małe sztalugi
I płótna pozwolisz mi zabrać w zaświaty?
Farby, no i pędzle, bo czas mój niedługi…
Tam Ci będę, Panie, malowała kwiaty.

Z wiszących ogrodów Księżnej Pani włości
Goździki, co kwitną przez wieki Jej łzami.
Te także, co krztynę dawały radości,
Kiedy to związała życie z Pieninami.

Z ziemskiego padołu dzięki składam, Panie,
Bo wraz z mym sieroctwem wielkie wyróżnienie
I tak lekkie pióro z wrażliwością dałeś,
Bym zamknęła w strofy radość i cierpienie.

Westchnienie…

Chcę pisać jak Asnyk, choć wiem, że za późno.
Na uśmiech losu cierpliwie wciąż czekam.
Chcę echo dogonić, lecz biegnę na próżno,
Bo przed przeznaczeniem donikąd uciekam.

A gdy z Makuszyńskim przechodzę w świat bajek
W pośpiechu nie pędzlem, lecz sercem maluję.
Na skrzydłach się wzbijam nad pienińskim rajem,
Który Twoją wszechmoc, Panie, ukazuje.

Wspomnienie o Kindze, każdą chwilę słodzi
Szczególnie, gdy myślę, kim była dla Polski,
Gdy łez mi brakuje, nadzieja zawodzi,
To sięgam po tomik pani Poświatowskiej.

Lecz kiedy tylko przymknę swe powieki,
Myśl moja biegnie śladem Księżnej, Pani
Z naręczem kwiatów za to, że na wieki
Podzieliła włości pomiędzy górali.

Przyrzekłam, że zawsze będę Cię sławiła
Za Twoją dobroć i tkliwość, Mateńko,
Że czuwasz, by nam się krzywda nie zdarzyła.
Lecz proszę: pojednaj zwaśnione Krościenko.

Radość odnajdziesz w Pieninach

Kiedy ci smutek tak bardzo doskwiera,
I łzy się cisną, by ulżyć w cierpieniu,
Nie dopuść, by rozpacz, co serce rozdziera,
Mogła zagrozić twojemu istnieniu.

Otrząśnij się szybko i wybierz się w góry!
Nie ważne, czy słota, czy pogodny dzień.
Bo szybciej się spala człowiek ponury.
Smutek swój zostaw, niech minie jak sen.

Więc otrzyj łzy gorzkie i spójrz wokół siebie.
Dostrzeżesz to piękno, które Księżna Pani
W prezencie nam dała, a teraz już w niebie
Słucha próśb naszych i darzy łaskami. Czytaj dalej „Radość odnajdziesz w Pieninach”

Idzie już wiosna

Z dalekiej podróży szpaki przyleciały
Zwiastuny wiosny. Wiatr trele ich niesie,
Gdyż wiosnę powitać tak serdecznie chciały,
I skrzętnie swe gniazda budują już w lesie.

Jeszcze resztki lodu trzymają się brzegu.
Przełom o świcie spowity jest mgłą.
Na skraju lasu śnieżyczki w szeregu
Stoją. Ich małe serduszka delikatnie drżą.

Idzie już wiosna z naręczem wawrzynka.
Maleńkie kaczeńce u jej jasnych skroni.
Na jej spotkanie wybiegła sarenka,
A mysikrólik usiadł na jej dłoni. Czytaj dalej „Idzie już wiosna”

Dziecino Maleńka

O Władco świata, Dziecino maleńka!
Unieś wysoko swą małą rączynę!
Szczodrze obdarzaj Kingi dziedzinę
I bliskie Jej sercu nasze Krościenko.

Błogosław wszystkim na tym skrawku ziemi,
Co w trudzie i znoju od świtu pracują
Bo ją od zawsze szczerze miłują.
To dar wieczysty od Dziedziczki Pienin.

Owieczkom błogosław, bo znasz je od dziecka
Kiedyś się urodził, to Cię powitały
Zechciej, aby bacom zdrowo się chowały
Na oscypki dały wielkie skopce mleka. Czytaj dalej „Dziecino Maleńka”

Księżno, Kingo, pokorna i szczodra

Z pewnością na siwym koniku jechałaś,
Moja Ty księżniczko, Kingusiu maleńka,
Tuż obok Ciebie ukochana niania,
Do grodu na Wawel, ale przez Krościenko.

O, jakże krwawiło serce Twojej mamy,
Lecz surowe prawa średniowiecze miało.
Kto policzy noce we łzach wykąpane,
Bo rozstanie z Tobą okrutnie bolało.

Za wami ciągnęła wozów karawana,
A na nich skrzynie misternie zdobione,
Srebrem i kruszywem złota wypełnione,
Takie wiano wiozła dla ziem polskich pana. Czytaj dalej „Księżno, Kingo, pokorna i szczodra”