O czym tu marzyć…

O czym tu marzyć, gdy życie minęło
A czas na twarzy pozostawia ślady
Ile łez gorzkich z mych oczu spłynęło
Bo ciągnąć mój kierat nie daję już rady.

Dzień coraz krótszy, wcześniejsze wieczory
Wtedy jak zmora nostalgia powraca
Więc idę nad rzekę, czasem to wystarcza
By się wyciszyć i uczyć pokory.

Wena się zjawia, kiedy przymknę oczy
Odtwarzam chwile w kadrze zatrzymane
W zaraniu życia smutny los sierocy
I rzewne wiersze sercem dyktowane.

W blasku modlitwy dla Sądeckiej Pani
O pięknie przyrody ukochanej ziemi
Mieścienie leżącej tuż pod Pieninami
Legendach historii – jej blasków i cieni

I o Dunajcu co na północ płynie
Płacze i szumi i ciska falami
Bałtykowi powie o Kingi dziedzinie
Jak dźwiga na grzbiecie łodzie z flisakami.

Orle gniazda

Jakże sprytny orzeł układa wysoko
Bezpieczne w konarach jodeł pod koroną
Gniazdo wygodne z obwódką szeroką
brzeg jego otoczy gałęzi osłoną.

Dno sprawnie mości puchem i piórami-
Przecież nie zawsze sam tu mieszkać będzie;
Kiedyś z małżonką no i z dzieciakami
Do dobrej kolacji razem zasiędzie

A więc samiczkę musi poprosić,
By jego żoną koniecznie została-
On będzie wiernie jedzienie przynosił
Byleby pisklętom matkować zechciała.

Dzieci swe będą tak wychowywali,
By nie uciekały daleko od Pienin,
Że orzeł godłem Polski- by zapamiętały
I nikt tego nigdy i za nic nie zmieni.

A że orły Pieniny w spadku otrzymały
Od Kingi błogosławionej, księżnej krakowskiej,
Strzec tych granic na wieczność obietnicę dały
I bolesnej korony świętej Ziemi Polskiej.

A dlaczego człowiek o wielkiej kulturze
Ojczyzny-jak ptaki- kochać nie jest w stanie?
Wystarczy z bliska przyjrzeć się naturze-
Tu lekcję życia darmo się dostanie.

Pamięci Ofiar Zamojszczyzny

Wojna Zamojszczyznę kirem okryła
I tak nieludzko los ją potraktował.
Ludność przez lata w niepewności żyła
Nawet z dnia na dzień nikt nic nie planował.

W szeregu krzyże – symbole cierpienia
To hołd dla wszystkich okrutnie krzywdzonych!
Zbrodniarze powinni szukać przebaczenia
Tutaj wśród istot życia pozbawionych.

Dzieci tej ziemii matkom odebrane
Swój szlak męczeństwa niewinnego przeszły.
Inne do Rzeszy na zniemczenie dane.
Serca ojczyzny na zawsze odeszły.

Lata minęły, lecz pamięć po męce
I wdzięczność dla tych, którzy potrafili
Ratować dzieci z wagonów bydlęcych
Trwa w naszych sercach w każdej życia chwili.

Spaleni w piecach, co lata dymiły
Wołają głośno o pomstę do Boga.
Ich cele śmierci wciąż będą się sniły
I oczy, w których jest rozpacz i trwoga.

O tym trzeba pisać, czytać i mówić
Bo karty historii krwią własną pisali.
Musimy pamiętać, faktów nie zagubić
Z jakim okrucieństwem byli mordowani.

Słuchając o wszystkim, przymknęłam oczy
Myślałam, że serce mi pęknie z rozpaczy
I odtąd film grozy wciąż myśli me mroczy.
Czy można tę zbrodnie kiedyś wybaczyć?

Historia na prawdzie musi być oparta.
Co żle i podłe, opisać należy.
Obrosła kłamstwem, cóż może być warta
Co sercem pisane, przekażcie młodzieży!

Żyjesz w mym sercu …

Żyjesz w mym sercu, Mateńko, Kingo
Cykady nutką i kosa krzykiem
Historią, legendą, rozśpiewaną wilgą
Mieszkańcem Twych włości, Apollem motylkiem.

Wszystkim, co miłe, jak uśmiech dzieciny
I wierszem prostym, jak życie górali.
Od wszystkich dzięki i naszej mieściny
Za każde źdźbło tkwiące wśród grani.

Za to, co żyje w Pienin uroczyskach
Prostotą wrosłe w piękna pejzaże
W modlitwie co dnia stajesz się bliższa
Gdy jako Święta zdobisz nam ołtarze.

Czy są szczęśliwsi ludzie na ziemi
Niż ja, co mogę na papier przelewać
Wszystko, co czuję, dotknąć ręką Pienin
Malować i pisać,te cuda wyśpiewać?

Próśb wciąż przybywa i kolejności
Brakuje często, gdy chcę je przedstawić.
Proszę o okruch ludzkiej wytrwałości
Bym innym w spadku mogła ją zostawić.

Bądź z nami Kingo

Poezja Krystyna Aleksander                                                                                                     muzyka Aleksandra Dudek

DOULCE MAI

 22  maja  2004
deszcz,   deszcz,   deszcz

Krysi A.

 „O doulce mai” ! – gdzie jest twa słodycz złota?
Wiosenny zachwyt dusz dla cudu wszechnarodzin?
Po liściach, sercach tną zimne deszczu baty.
Potargał kwiaty wiatr ……
                                      …… i nie jesteśmy młodzi!

Bezbronność gniazd i ludzi, dobroci i nadziei
szarym ciężarem nieba przytłacza nas do dna,
i tylko czarne ptaki jak sygnał siły zła
wirują nad dachami ….
                                       …… znikamy po kolei
w szarości mądrej ziemi, co koi, budzi, trwa.

Gdzie twój błękitny płaszcz, patronko gór i dolin?
Ochronisz nas i bratki i sarny pośród drzew,
anioły, jednorożce…?
Tłucze o szyby wiatr i zamilkł wszelki śpiew…
… I płacze święta Kinga ………..
                                       …. i smutne serce boli..

J.Grabowska