Kolęda Pienińska

Noc cicha, święta, mroźna, gwiaździsta
Pieniny śniegowa pierzyna pokryła.
Tam w szopce ubogiej Mateńka Przeczysta
Syna Bożego powiła.

Z jakąż czułością w ramionach tuliła
A łzy radości z bólem się mieszały
Bo mówiąc „fijat” – Bogu zawierzyła
Chociaż boleści serce przebić miały.

Kwiliło z zimna świata Zbawienie
Bo miejsca nie było w gospodzie.
Król ponad Króle znosi poniżenie
Tu, w małym żłóbku, w góralskiej zagrodzie.

Maryja Mu z szaty pieluszki zrobiła
Nakarmiła piersią, łezki ocierała
Zmarznięte rączki do warg swych zbliżyła
Gdy sen Go zmorzył, rąbkiem okrywała.

Wnet ptaki obsiadły świerki, jedlinę
Sikorki bogatki pierwszy koncert dały
Chcąc godnie powitać Bożą Dziecinę
Od cichej nuty rozpocząć go chciały.

A tuż nad szopką stanęły w kolejce
Wróble, co głośnym śpiewały dyszkantem
Na łez otarcie Najświętszej Panience
Zaś miłe szczygły zaśpiewały altem.

Sarny zbudzone światłem na niebie
Za rudym liskiem przez zaspy gnały
Pod Górę Zamkową, przez Czertez, przed siebie
Bo one także hołd złożyć chciały.

A potem wszystka żyjąca zwierzyna
W dziedzictwie Kingi, Pani tych włości
Resztkami sił biegnie, by mała Dziecina
W Noc Świętą przeżyła krztynę radości.

A my Tobie, Jezu, podziękować chcemy
Za cud natury zaklęty w Pieniny
Byś w nas się narodził, gorąco pragniemy
I był łaskawy dla naszej Mieściny.

I tego, co trzeba najbardziej na świecie
Pokoju, zgody z miłości okruchem
Byśmy wejść mogli w trzecie tysiąclecie
Mocni ewangelią i polskości duchem.

Krościenko, 2000 r.