W śnieżnej sukni i głowy zawiciu białym
Czarnooka Księżna do Pienin przybyła
Pod Jej stopy błękitne szarfy zwisały
Płaszczem z gronostajów ramiona okryła.
Pukle kruczych włosów – jak Dunaj wezbrany
Wiatr na nich góralskie melodie wygrywał
Spokojnie i z gracją na plecy spadały
Książęcy je diadem nieco podtrzymywał.
Gdy budowa zamku dobiegała już końca
Dziewczęcym go sercem Kinga pokochała
Bo wyrósł pod niebem, tak bliziutko słońca
Skąd swe dziękczynienia Panu Bogu słała.
O Niej wieki nucą fale dunajcowe,
A łzą Kingi w Pieninach goździk zakwita
W ruinach warowni na Górze Zamkowej
Mysikrólik zawsze wiosnę trelem wita.