Wdzięczna Stwórcy

Nie potrafię myśli złapać
Ani ubrać w takie słowa
Co słowika wdzięczna mowa
Umie nucić, czasem płakać.

Nasze czoła się schylają
Gdy na szczycie gór stajemy
Przeżywamy zachwyt niemy
Bo tak wieki – milcząc trwają.

Widząc Pienin doskonałość
Stwórcy wielkość podziwiamy
I do końca przyrzekamy
Uczuć naszych wierną stałość.

W snach dziecięcych wymarzone
Wschodem słońca malowane
Chórem pszczelim rozśpiewane
Dłutem Stwórcy wyrzeźbione.

Lotem ptaka niech się wzniesie
Serce moje by w pokorze
Dziękować Ci dobry Boże
Że żyć mogę w bajek świecie.

Słońce twarz skryło za szczytem Lubania
I wieczór się skradał cichutko
A w naszym Krościenku mieliśmy spotkanie,
Śpiewając i grając na góralską nutkę.

Bo w gminie powstała wspólnymi siłami
Izba – muzeum regionu naszego
A Święta Kinga tu, pod Pieninami
Będzie nas wspierać i chronić od złego.

Spoglądaj na nas przez nieba okienko
I zsyłaj wciąż myśli sercem pisane,
W Twoim dziedzictwie jest nasze Krościenko
Otaczaj ramieniem mieścinę kochaną.

 

Wiersz napisany z okazji otwarcia Izby Regionalnej w Krościenku n.D. – kwiecień 2016

Zapłakała jesień żegnając Pieniny

Przystanęła jesień z rozdartym sercem,
Gdyż nie wiedziała, jak winna podzielić
Paletę kolorów, ażeby kobierce
Drzewa listowiem umiały uścielić.

Na Górze Zamkowej oparła sztalugi
W stronę Sokolicy spojrzenie rzuciła
Na zieleń zgaszoną kładła brązu smugi
Wnet sprawną ręką piękno uwieczniła.

Owoc jałowca fioletem skropiła
Tarninie granatu cienką mgiełkę dała
Na głóg cyklamen z purpurą złożyła,
Żołędzie promykiem słońca wygłaskała.

A synogarlicom ułożyć kazała
W ruinach zamku z jarzębin korali
Różaniec, bo tutaj Kinga odmawiała
Za drugą Ojczyznę i za nas górali.

Gdy zasnąć nie mogę, a zdarza się często
To słyszę jak jesień żegna się z nami
Odchodząc wzdycha, że będzie jej tęskno
Za dziedzictwem Kingi, Dunajcem, wierchami.

Już odeszła złota jesień…

Pożegnały nas bociany,
Dzikich gęsi także nie ma.
Złote liście pospadały,
Obnażając smutne drzewa.

Jak tu, Boże, nie narzekać,
Gdy jesienią dzień tak krótki.
Życie nasze z nim ucieka,
Zostawiając wspomnień smutki.

Deszcz po szybach czasem jeszcze,
Bębniąc szarą strugą spływa,
I pienińskie śpią już świerszcze,
Jesień płaszczem je okrywa.

Bzu dzikiego czarne grono
Wiatr kołysze ponad miedzą.
Wszystkim wokół jest wiadomo,
Że je zimą ptaki zjedzą.

Tak, to jesień nam się kończy
W najpiękniejszym skrawku świata.
Miękkim pędzlem pośród pnączy
Złota, ugru już nie wplata.

W Świętą Noc

Blisko Gródka, na rozdrożach,
W starej szopie pod świerkami,
W Świętą Noc ze zwierzątkami
Zamieszkała Matka Boża.

Wokół niebo rozgwieżdżone
I złocisty księżyc świeci.
W nędznym żłobie Boże Dziecię
Śpi na sianku położone.

Wnet kozice i zające
Ustawiły się przy żłóbku,
Świeżym siankiem po cichutku
Okrywały Dziecię śpiące.

Gdy Dziecina zapłakała,
Nakarmiła je Mateńka.
I podeszła do okienka,
Bo muzykę usłyszała.

To z Krościenka są górale
Mają skrzypki no i basy,
Jak zagrają, ponad lasy
Lecą nutki i nad hale.

Święta Patronko mojej ulicy

Gdyś, córko Beli, przybyła w te strony                                                                         Z ojczyzny – kraju słodkich winorośli,                                                                         Kochali cię wszyscy, wielcy i prości,                                                                             Lud Twą świętością był ubogacony.

Tyś nam przed wiekami, Kingo Królowo, 
Do pustego skarbca wiano oddała. 
Naszą krainę za własną uznała, 
Gdy zostałaś żoną Bolesławową.

Podczas najazdów w krakowskiej stolicy 
O cud błagałaś dla drugiej Ojczyzny. 
Księżno Krakowska, Ksieni Sądecczyzny, 
Najmilsza Patronko mojej ulicy.

O Kindze miłe zostało wspomnienie, 
Choć wiele tutaj chwil smutnych przeżyła, 
Kiedy jako dziecko do nas przybyła,
Tu życie Jej dało blaski i cienie.

Gdy ojczyzna nasza krwią ociekała, 
A Jej Synom serca wyszarpywane
I z nadziejami w kajdany spętane, 
Modlitwa jak Tobie – żyć pomagała.

Przyszłość Ojczyzny w godne ręce 
Twoje Składamy prosząc, byś Ją przytuliła, 
Wszystkich zwaśnionych jednością złączyła, 
Byśmy się trwałym cieszyli pokojem.

 

Tobie, Kingo, w hołdzie

Dziękuję, że widzisz, gdy wyciągam dłonie,
Kiedy ból matczyne chce potargać serce,
Że zawsze ocierasz me wilgotne skronie,
Gdy dusza się mota w nadludzkiej rozterce.

A miłość do bliźnich zbyt płytka się staje,
Nienawiść z niechęcią próbują w nas wkroczyć,
Bezradnym swe ręce z radością podajesz,
I zawsze ramieniem tak mocno otoczysz.

Dziś w hołdzie, o Kingo, z naręczem wdzięczności
U stóp Twych chcę złożyć, co w sercu przetrwało,
Z gorącą modlitwą, by wieńcem świętości
Twe ciało dziewicze okryte zostało.