Królowo

Ty, która strzeżesz Polskiej Korony
Witamy Ciebie nad brzegiem Dunajca
Od wieków byłaś i będziesz potomnym
Polski Królową od krańca do krańca.

Wielbimy Ciebie za miłość matczyną
Za ogrom cierpień, które znosiłaś.
Zwrócono nam wolność za Twoją przyczyną
Bo Ty się u Syna za nami wstawiłaś.

Panienko Święta, majowa Panienko
Co radość dajesz dłońmi ciepłymi
Czułym spojrzeniem ogarniaj Krościenko
I nigdy nie gardź prośbami naszymi.

Pod płaszczem ukryj nas Matko na zawsze
W czasach, gdy ziemia Słowian zadrżała
Niech zmora wojny ominie Podtatrze
Bo w nas po tamtej rana jeszcze krwawa.

Moje Pieniny

Moje Pieniny są takie urocze
Szczyt każdy po prostu przemawia do ciebie,
Choć mają prawie niedostępne zbocza,
Często jedną ścieżką idziemy przed siebie.

Wierchy, jak wielkie szpiczaste iglice
Wznoszą swe korony wysoko do nieba,
Więc w trasę z Trzech Koron po Sokolicę
Choć jeden raz w roku koniecznie przejść trzeba.

Kwiaty tu kwitną do późnej jesieni,
Wspaniałe, wiszące ogrody na skałach.
Jesień maluje liście w sto odcieni
A wiosna oddaje, co zima zabrała.

Jesteśmy przecież najszczęśliwsi z ludzi,
Krościeńczanie wiele od Kingi dostali,
Dzwon z Góry Zamkowej do pracy budził,
Niósł podziękowanie Księżnej od górali.

Modlitwa poranna

Nim Świętą zostałaś, wiele otrzymałam
Dzięki wstawiennictwu Twojemu u Boga
Lecz w życia jesieni, Kingo, zrozumiałam,
Ile Ci zawdzięczam, jak jesteś mi droga.

W myślach powracam do dawnych czasów,
Uparcie stąpam po skarpach, wybojach,
Lub stoję w pobliżu tatarskich szałasów
W zamku mej Księżnej, w jej skromnych pokojach.

Całą nadzieję pokładam wciąż w Tobie,
Oczyma duszy uciekam w zaświaty.
Tak pragnę powiedzieć Ci wszystko o sobie
I o sierocym dzieciństwie sprzed laty.

Wiesz, że należę do osób wrażliwych,
Jak czuła matka spełniasz o co proszę,
Gdy w chwilach rozterki brakuje życzliwych,
Mój kielich goryczy Tobie zanoszę.

Jakże ja Ciebie na klęczkach prosiłam,
Kiedy me serce krzyczało z rozpaczy
Przy Twej pomocy gehennę przeżyłam
A Pan lekkie pióro i pędzel dać raczył.

I dziś maluję, nawet i o świcie,
Kiedy już zorza niebo rumieni
Myśląc o Tobie, dziękuję za życie
I że znalazłam swe miejsce na ziemi.

Pastorałka

Narodziło się Dzieciątko w stajence w Pieninach
Drżało w zimna, bo nie grzała śniegowa pierzyna.

Matka nad nim pochylona do snu mu śpiewała
I łzą szczęścia twarz dziecięcia co chwilę skrapiała.

Lecz wiedziała, że to Dziecię przywróci zbawienie
I rodząc się Krzyż podejmie i ludzkie cierpienie.

Księżyc świecił, więc zajączki szły przez las gęsiego
Jako pierwsze chciały witać Jezuska małego.

Szły dostojne sarny razem z rogaczami
Wnet za nimi łanie z dziećmi i swymi mężami.

Darowały smaczne sianko, co pod szopką stało
By się na nim boże Dziecię wygodnie wyspało.

Przyszła także i lisica wraz z całą rodziną
By hołd oddać i ukorzyć przed bożą Dzieciną.

I sikorki już od świtu koncerty dawały
A wróbelki swoim tańcem Dziecię zabawiały.

Pastorałką Ciebie Panie dzisiaj tu witamy
I szczere góralskie serca przy żłóbku składamy.

Pobłogosław Boże Dziecię całą polską ziemię
A w najczulszej miej opiece mieszkańców spod Pienin.

 

Z tomiku
„Prowadź nas w jasność”
Antologia ludowej liryki religijnej
1994

 

Przyjdźże do nas

Przyjdźże do nas Boże Dziecię
Na gościnę zapraszamy
Nie rozrzutni, ale przecież
O bezdomnych pamiętamy.

To, co teraz posiadamy
Kinga dała nam na zawsze.
Cudny pejzaż w złotej ramie
W nim Krościenko na Podtatrzu.

Gdy Cię Jezu ugośmimy
Pastorałkę zaśpiewamy
Na podusi położymy
I w kolebce ululamy.

Zanim uśniesz, pobłogosław
Tym, co stoją na rozdrożach
Nocy Świętej promyk zostaw
O, Dziecino, Święta, Boża.

Pomyśl o tych, co nie chcieli
Byś jak co rok zszedł na ziemię.
Ucz ich trudy życia dzielić
To udźwigną ciężkie brzemię.

I nadziei okruch mały
Daruj światu skłóconemu
Jedność myśli, pokój trwały
Miastu sercu najbiższemu.

1998

W noc cichą, świętą …

Pod Czertezem stara szopka śniegiem się okryła
A w niej żłóbek, w nim Maryja Synka położyła.

Ptaki w dzióbkach przynosiły głogi, jarzębiny
Wystroiły wnętrze szopki dla Bożej Dzieciny.

Mój Ty Zbawco! Tobie grają, mówiła Mateńka
To pienińskie, rzewne nutki górali z Krościenka.

Płacz Jezusa w niebo płynie nad gór wierzchołkami
Matka, tuląc Zbawiciela, obmywa Go łzami.

Wie, że Syn Jej dźwigać będzie grzechów naszych brzemię
Na Golgocie krwią odkupi całe ludzkie plemię.

Wnet anioły przyleciały, by powitać Dziecię.
Zapłakane, bo zła wiele kwitnie na tym świecie.

Ale Polska matką świętych, wierna Tobie zawsze.
Mocno przytul ją do serca, najmocniej Podtatrze.

Boże Narodzenie 2005

W śnieżnej pościeli

W śnieżnej pościeli ukryte
Wysmukłe Pienin iglice
Trzech Koron nagie skalice
W igiełki szronu spowite.

Patrzą nad przełom, gdzie śniegu
Naniósł zasp wiele wiatr halny
Na gwiazdki w wyłomach skalnych
Po obu stronach Dunajca brzegu.

Rozsypał wiatr w lesie szyszki sosnowe
Górskim mieszkańcom na dobre śniadanie
Bukiew wśród liści ptaszynom zostanie
Aby przetrwały te dni zimowe.

By niebo zbliżyć, w górach się rodzi
I błogosławi rączką maleńką
Ojczyznę miłą, drogie Krościenko
Aby nam twarde życie osłodzić.

W noc świętą wszyscy witać pośpieszą
Gdzie rude wiewiórki, zające
Zabawiać będą Dziecię płaczące
Mateńkę Jego krztynę pocieszą.

Nie płacz Dziedzino, usłyszysz pewnie
Z serc naszych płynące śpiewanie
Najtkliwsze skrzypków modlitwy łkanie
Góralskiej kolędy cudnej, a rzewnej.

 

Dziękuję Ci Kingo …

Dziękuję Ci Kingo, za osiem dziesiątek,
Które przeżyłam, włócząc się po świecie.
Lecz mego życia tutaj był początek.
Tu Bóg dał mi przeżyć przełom tysiącleci.

Do ust mych się ciśnie takie pytanie:
Ile przede mną złotych jesieni?
A może już płynę do cichej przystani
I w Bożym planie już nic się nie zmieni?

Czy ktoś zechce malować pisanki,
By nimi wystroić koszyczki na święta?
Kto z róż pąsowych uwije wianki?
O dzieciach kalekich kto będzie pamiętał?

Sił mi brakuje, o pomoc Cię proszę!
Mój zegar życia wkrótce się zatrzyma.
Co serce dyktuje, na płótno przenoszę.
Spójrz na mnie z obrazu Mateńki oczyma !

O czym tu marzyć…

O czym tu marzyć, gdy życie minęło
A czas na twarzy pozostawia ślady
Ile łez gorzkich z mych oczu spłynęło
Bo ciągnąć mój kierat nie daję już rady.

Dzień coraz krótszy, wcześniejsze wieczory
Wtedy jak zmora nostalgia powraca
Więc idę nad rzekę, czasem to wystarcza
By się wyciszyć i uczyć pokory.

Wena się zjawia, kiedy przymknę oczy
Odtwarzam chwile w kadrze zatrzymane
W zaraniu życia smutny los sierocy
I rzewne wiersze sercem dyktowane.

W blasku modlitwy dla Sądeckiej Pani
O pięknie przyrody ukochanej ziemi
Mieścienie leżącej tuż pod Pieninami
Legendach historii – jej blasków i cieni

I o Dunajcu co na północ płynie
Płacze i szumi i ciska falami
Bałtykowi powie o Kingi dziedzinie
Jak dźwiga na grzbiecie łodzie z flisakami.

Żyjesz w mym sercu …

Żyjesz w mym sercu, Mateńko, Kingo
Cykady nutką i kosa krzykiem
Historią, legendą, rozśpiewaną wilgą
Mieszkańcem Twych włości, Apollem motylkiem.

Wszystkim, co miłe, jak uśmiech dzieciny
I wierszem prostym, jak życie górali.
Od wszystkich dzięki i naszej mieściny
Za każde źdźbło tkwiące wśród grani.

Za to, co żyje w Pienin uroczyskach
Prostotą wrosłe w piękna pejzaże
W modlitwie co dnia stajesz się bliższa
Gdy jako Święta zdobisz nam ołtarze.

Czy są szczęśliwsi ludzie na ziemi
Niż ja, co mogę na papier przelewać
Wszystko, co czuję, dotknąć ręką Pienin
Malować i pisać,te cuda wyśpiewać?

Próśb wciąż przybywa i kolejności
Brakuje często, gdy chcę je przedstawić.
Proszę o okruch ludzkiej wytrwałości
Bym innym w spadku mogła ją zostawić.