Najmilsza ze wszystkich…

Najmilsza ze wszystkich jest moja mieścina
I wartki Dunajec, bliski memu sercu
Rzewnie szumiąca nad nim jarzębina
I kwiaty tonące w zielonym kobiercu.

Tak kocham zorze wstające o świcie
I szczyty Pienin wspaniałe, wyniosłe
I łodzie flisackie, co przez całe życie
Płyną i płyną wciąż z prądem radosne.

Kocham te ptaki, co już od wiosny
Śpiewają co dzień, aż do jesieni
Polne paprocie, co jak las wyrosły
Głogi, co je słońce uśmiechem rumieni.

Kocham te sarny, błądzące po lesie
I żabki ukryte przed srogim bocianem
I czyjeś echo, co wiatr je hen niesie
I łąki pachnące ziołami i sianem.

Lubię też jesień, gdy dywan z liści
W kolorze purpury i złota maluje
Gdy z pękiem wrzosów kroczy uroczyście
I nad przełomem welon mgiełki snuje.

I zimę kocham, kiedy to drzewa
Jak panny młode na ślub wystrojone.
W puch śniegu wtulona ptaszyna zaśpiewa
W noc świętą witając Dziecię Narodzone.

Ale najbardziej kocham na świecie
Moje miasteczko w promieniach słońca.
Chcę wszystkim powiedzieć, bo pewnie nie wiecie
Że kochać je będę serdecznie do końca.

 

Z tomiku “Sercem pisane” wyd.2008

Dziękuję Ci, Stwórco

Kiedy Pan Bóg ogrom świata tego stworzył
To Jerozolimie piękna nie poskąpił
Resztę dał Pieninom, subtelnością Bożą
Aby w Jego artyzm nikt nigdy nie zwątpił.

A gdy się pochylił nad Pieninami
W krajobraz wtopił strzeliste iglice
Co swym dostojeństwem królują nad nami
Sławiąc Trzy Korony, Czertez, Sokolicę.

Zamysłem Jego było, ażeby te skały
Góralom na ugorze orkę nagradzały.
Zmęczonym wędrowcom wyciszenie dały
Wierzącym choć skrawek nieba przybliżały.

I z twardej, tęgiej gliny ulepił górali
I dał nam zasób świętej cierpliwości
Byśmy przeciwności losu pokonali
Nie zapominając o ludzkiej godności.

Góralskim sercem dziękuję Ci za to
Że ofiarowałeś nam cudne Pieniny.
Jesień i zima, wiosna i lato
Rozsławia po świecie hale i dziedziny.

Wiosna, lato i jesień

Z rozwianym włosem szła wiosna w Pieniny
Wnet w żółte berety kaczeńce ubrała
W nikłych źdźbłach trawy ujrzała śnieżyny
Więc w słońca promieniach serduszka im grzała.

Tuż pod Czertezem na stromych zboczach
Srebrnoszarym puchem bazie się pokryły
Tak patrząc myślimy, czy może przeźrocza
Z bajek Andersena dziś nam się przyśniły?

Rozumiem, że pewnie nie wszyscy wiecie
Jak budzi się życie na wiosnę w Pieninach
Bóg dał nam tu klejnot najcenniejszy na świecie
Gdzie się naszej Polski granica zaczyna. Czytaj dalej Wiosna, lato i jesień

Idzie już wiosna

Z dalekiej podróży szpaki przyleciały
Zwiastuny wiosny. Wiatr trele ich niesie,
Gdyż wiosnę powitać tak serdecznie chciały,
I skrzętnie swe gniazda budują już w lesie.

Jeszcze resztki lodu trzymają się brzegu.
Przełom o świcie spowity jest mgłą.
Na skraju lasu śnieżyczki w szeregu
Stoją. Ich małe serduszka delikatnie drżą.

Idzie już wiosna z naręczem wawrzynka.
Maleńkie kaczeńce u jej jasnych skroni.
Na jej spotkanie wybiegła sarenka,
A mysikrólik usiadł na jej dłoni. Czytaj dalej Idzie już wiosna

Zapłakała jesień żegnając Pieniny

Przystanęła jesień z rozdartym sercem,
Gdyż nie wiedziała, jak winna podzielić
Paletę kolorów, ażeby kobierce
Drzewa listowiem umiały uścielić.

Na Górze Zamkowej oparła sztalugi
W stronę Sokolicy spojrzenie rzuciła
Na zieleń zgaszoną kładła brązu smugi
Wnet sprawną ręką piękno uwieczniła.

Owoc jałowca fioletem skropiła
Tarninie granatu cienką mgiełkę dała
Na głóg cyklamen z purpurą złożyła,
Żołędzie promykiem słońca wygłaskała.

A synogarlicom ułożyć kazała
W ruinach zamku z jarzębin korali
Różaniec, bo tutaj Kinga odmawiała
Za drugą Ojczyznę i za nas górali.

Gdy zasnąć nie mogę, a zdarza się często
To słyszę jak jesień żegna się z nami
Odchodząc wzdycha, że będzie jej tęskno
Za dziedzictwem Kingi, Dunajcem, wierchami.

Już odeszła złota jesień…

Pożegnały nas bociany,
Dzikich gęsi także nie ma.
Złote liście pospadały,
Obnażając smutne drzewa.

Jak tu, Boże, nie narzekać,
Gdy jesienią dzień tak krótki.
Życie nasze z nim ucieka,
Zostawiając wspomnień smutki.

Deszcz po szybach czasem jeszcze,
Bębniąc szarą strugą spływa,
I pienińskie śpią już świerszcze,
Jesień płaszczem je okrywa.

Bzu dzikiego czarne grono
Wiatr kołysze ponad miedzą.
Wszystkim wokół jest wiadomo,
Że je zimą ptaki zjedzą.

Tak, to jesień nam się kończy
W najpiękniejszym skrawku świata.
Miękkim pędzlem pośród pnączy
Złota, ugru już nie wplata.