Kingo, Matko Narodu

Kiedy się rodziłaś nad brzegiem Dunaju
Twój anioł wpisał złotymi zgłoskami
Że Ty będziesz Matką Narodu w tym Kraju.
Wolność okupisz cierpieniem i łzami.

Piękna niczym bóstwo, choć to jeszcze dziecię
Kraj nasz poślubiłaś z woli ojca swego.
W Duchu Świętym mocna nade wszystko w świecie
Najwierniejsza z wiernych żono Wstydliwego.

Daleko od domu, rodziny najbliższej
Gdy bladły o świcie gwiazdy na niebie
W żarliwej modlitwie Matuchnie Przeczystej
Wciąż polecałaś i Polskę i siebie.

Pomagałaś dźwigać Krzyż Pana z radością.
Oddałaś diadem, by koronę z cierni
Położyć na skronie i z wielką ufnością
Nieść na Kalwarię z pokorą i wiernie.

To Ty wprowadziłaś psalmy i pacierze
W języku polskim pieśni i kazania.
Franciszkańską radość w katolickiej wierze.
Msze adwentowe, roratnie- śpiewane.

Sercem dzięki za to, żeś dla nas górali
Założyć chciała osadę w kotlinie
U stóp andezytów i prastarych hali
W widłach Dunajca, w bajecznej krainie.

I za to, że miałam szczęście świat zobaczyć
I ze wzruszeniem chodzić Twoim śladem.
Dzięki Tobie Kingo, ja umiem przebaczyć.
Jesteś i będziesz wzorem i przykładem.

Za Twą Kingo pieczę, Matczyną cierpliwość
Od wieków na włościach szczodra Gaździno.
Dziś składam Ci w hołdzie, Ty wiesz, że prawdziwą
Pod Twe stopy miłość mą, czystą i tkliwą.

Księżniczka, Księżna, Ksieni

Jak bogini grecka, piękna, dostojna
Z białego atłasu długiej sukience
Jej twarz dziewczęca, łagodna, spokojna
Dojrzałej brzoskwini zdobią rumieńce.

Na dwór węgierskiego Beli Czwartego
Wnet dostojnicy w swadziebnym spieszyli
Poselstwie w imieniu Księstwa polskiego
Więc przełęcze karpackie konno przebyli.

Wtedy prawnukowi Krzywoustego
Dziewczęcą miłość na wieczność oddała.
Rzuciła przepych dla kraju biednego
Którego bronić i strzec ślubowała.

Szła Kinga pielgrzymią drogą Narodu
I nad jego losem gorzko płakała.
Wzięła ten ciężar na siebie za młodu
I sercem swoim opieczętowała.

Księżniczka przywiozła Ojczyźnie naszej
Wielkie bogactwa kraju ojczystego
Za nie Bolesław wzniósł zamek nad Krasem –
Potężne gniazdo orła pienińskiego.

I znów był przystanią Sądeckiej Ksieni
Jako Księżnej wdowie – już po raz trzeci,
Co przez Obidzę pieszo szła do Pienin
A z nią Klaryski i rodziny z dziećmi.

Próbuję Twoimi oczyma patrzeć
I jak Ty – serce mieć zawsze na dłoni.
Własne sumienie tak będę kształtować
By nikt Twych śladów, Kingo, nie przysłonił.

Bądź Orędowniczką

Och, jakież to trudne dla nas śmiertelnych
Móc rąbka uchylić minionych wieków.
Dotrzeć do sedna spraw niebagatelnych
Odróżnić cnotę od wady w człowieku.

Wielu prawników umysły swe kształci
Ażeby sądzić, oskarżać, lub bronić
Choć wiesz, że Ciebie nie jesteśmy warci
Jednak w swym sercu, Kingo, nas chronisz.

Baśnie, legendy na pamięć już umiem
I fakty ważniejsze związane z historią.
Nie mieczem Tatarów, lecz światłym rozumem
Zniszczyłaś, a Bóg Ci zesłał Wiktorię.

Dlatego podania graniczą z cudami
W tragicznym rozdarciu i upokorzeniu
Kobieta tak krucha, siedmioma zmysłami
Jest obdarowana i wobec problemów.

W obliczu grozy wierząc, Bogu ufa.
Swe serce dziewicze, kładzie przed Tronem.
Pan się zlitował i prośby wysłuchał.
Roztoczył opiekę nad ich zakonem.

Jak uśmiech wiosny stulecia minęły
A my wciąż ciężkie nieśliśmy kajdany.
Krwią polskich Synów strumienie spłynęły
Co stanie się z Krajem umiłowanym?

Módl się, Mateńko, o wiarę w Narodzie.
Czym powitamy trzecie tysiąclecie?
Taka społeczność – jaka dzisiaj młodzież.
Nam pokój wyproś i pokój na świecie.

Nie jestem w stanie wypowiedzieć tego,
Co czuje serce z wdzięczności do Ciebie.
Tyś moim bliskim tak wiele dobrego
Ofiarowała – orędując w niebie.

Pozwól mi jeszcze doczekać godziny
By, Kingo, Twe imię od źródeł Dunajca
W koronie świętych olśniło Pieniny
I całą Polskę, od krańca do krańca.

Uczyłaś nas kochać

Twa opiekuńczość, o Błogosławiona
W wyraźny sposób trwała tu od wieków.
W chwilach krytycznych umiałaś dokonać
Duchowych przemian w prostym człowieku.

Uczyłaś, że trzeba kochać swych bliźnich.
U Boga Rodzicy wzywałaś pomocy
Litości dla wiecznie dręczonej Ojczyzny
I uwolnienie z najeźdźców przemocy.

Z czułością Matki ją umiłowałaś
I ład wprowadziłaś w kraju nad Wisłą.
To ewangelia umysł kształtowała
A Władca świata kreślił naszą przyszłość.

Pragnęłaś sumienie wiarą wzmocnione
Otoczyć cząstką różańca świętego
A w ręce Piety intencje złożone
Dotarły zawsze do Pana Naszego.

Niebo wspierało w trudzie budowania
Wśród ruin i zgliszcz wyrastały miasta.
Współcierpiąc z nami nagrodę dostałaś
W klasztornej celi – waleczna niewiasto.

Dzięki Ci Kingo, za trudy i znoje
I za tę ciszę w sądeckim klasztorze
W którym zostawiam serca niepokoje
Bo wierzę, że Ty je wyciszyć możesz.

Tobie, Święta Kingo

Spoglądaj łaskawie przez nieba okienko
Jak Matka nam doradź, co w życiu właściwe
Ty znasz serca nasze, wiesz, że są wrażliwe
Jak te struny skrzypek góralskich w Krościenku.

Za Twą tkliwą miłość najlepsza Gaździno
Najszczerzej się modląc, podziękować chcemy.
Twej kanonizacji tak bardzo pragniemy
Twoja Sądecczyzna, i nasza mieścina.

Niech Ci, Święta Kingo, od najdroższych Pienin
Echo przypomina dźwięk góralskich dzwonków
A niebo je łączy ze śpiewem skowronków
Wraz z rzewną modlitwą kamienistej ziemi.

W hołdzie Tobie, Kingo

O założycielko miasteczka naszego
Starego kościółka nad brzegiem Dunajca
Skąd ślesz nasze troski przed Tron Wszechmocnego
Złożone przez Ciebie w część drugą różańca.

Dziękuję, że widzisz, gdy wyciągam dłonie
Kiedy ból matczyne chce potargać serce
Że zawsze ocierasz me wilgotne skronie
Gdy dusza się mota w nadludzkiej rozterce.

A miłość do bliźnich zbyt płytka się staje.
Nienawiść z niechęcią próbują w nas wkroczyć
Bezradnym swe ręce z radością podajesz
I pocieszając ramieniem otoczysz.

Dziś w hołdzie o Kingo z naręczem wdzięczności
U stóp Twych chcę złożyć, co w sercu przetrwało
Z gorącą modlitwą, by wieńcem świętości
Twe ciało dziewicze okryte zostało.

Podnieś, co upada, a sercu jest bliskie
Co z rąk się wymyka i wtapia w szarości
Powstrzymaj pędzących po drodze tak śliskiej
Wskaż im źródło wiary szczęśliwej wieczności.

Bądź z nami Kingo

Bądź z nami, Kingo, gdy w nieba błękicie
Rodzą się myśli jak sny koronkowe
I wówczas także, kiedy już o świcie
Na nieboskłonie giną zorze płowe.

Gdy słów szukamy, by w bólu ulżyły
Bo dumne serce porażki się wstydzi
Gdy plany szanse swe zaprzepaściły
A los złośliwy raz wtóry zaszydził.

Na jakże misternych krosnach są tkane
Ludzkie talenty wielkiej roztropności
Jak związać nici osnowy zdzierganej
Kiedy brakuje nam Twej wytrwałości.

Gdy na ramieniu oprzeć się pozwolisz
Naucz doceniać i małe radości.
Co w nas najlepsze, Ty zechciej wyzwolić
Tutaj i teraz, i dla potomności.

Krzyże

Za postawione na drodze mej krzyże
Za łzy goryczy, co palą powieki
Za długi łańcuch okrutnych poniżeń
Bądź pochwalony Panie mój na wieki.

Dzięki Ci za to, że jesteś w pobliżu
Bo gdy pod stopami świat się ugina
Nadzieję moją pokładam w krzyżu
I o litość błagam Bożego Syna.

Przykro mi Jezu, że wciąż cierpliwości
I sił brakuje przy dźwiganiu krzyża
Sercem przebaczasz ludzkie ułomności
I w Boskich Ranach Krwią Świętą obmywasz.

Za każdy policzek, który w pokorze
Potrafię przeżyć kiedy go zsyłasz
Bądź uwielbiony w moim sercu Boże
Nie będę Cię nigdy do Krzyża przybijać.

Żołnierzom września

Kolejny wrzesień, a tak wiele było
Tych smutnych rocznic w słońcu kąpanych.
Ileż snów cudnych Polakom się śniło
W żołnierskich mogiłach dotąd nieznanych.

Czy Polsko, czujesz głośne serca bicie
Gdzie tętni ziemia krwią Ich przesiąknięta?
Wszystko, co dać mogli, to właśnie życie-
I Tobie je dali. Czy o tym pamiętasz?

Byli tak młodzi i plany na przyszłość
Snuli, jak teraz trzecie pokolenie.
Im się marzyła jedna wielka miłość –
Twoje zwycięstwo i Twoje istnienie.

O glorii marząc, choć tacy bezradni
Garstką tak małą naprzeciw potęgi
Odebrano życie, czci Im nie skradli
Złamać nie zdołali danej Ci przysięgi.

Nie ma na świecie takich zakątków
Gdzie twoi Synowie, Polsko, nie walczyli.
Uświęcona ziemia od Ich ludzkich szczątków
Choć z dala od Ciebie głowy Swe położyli.

Jakież to straszne, że właśnie Słowianie
Grób zgotowali tysiącom Twych Synów
Niejedna „biała plama” odkryta zostanie
Historia nie przemilczy tak okrutnych czynów.

Piszę, co czuję, tak trzeba koniecznie
Chcę przekazać innym, ażeby wiedzieli
By o rodzimych bohaterach pamiętali wiecznie
Czyny wielkie, heroiczne docenić umieli.

27.VIII.1992 r.

Królowo Skalnego Podhala

Gaździno Podhala, darz swymi radami
Garściami Matki obdzielaj stokrotnie
Na całym Podtatrzu, między Pieninami
By nam na sercu nie było markotnie.

Matczynym okiem spójrz na swe dzieci
Niech tu owies, żyto, bujnym łanem rośnie
A ciepłem Twego serca słońce go ozłoci
Wiatr ,,Ave” w kłosach zaśpiewa radośnie.

I dla nas zawsze miej wyrozumienie
Choć często krnąbrne są nasze natury
Wciąż walka o byt w miejscu urodzenia
Bo żyć tak trudno, choć wspaniałe góry.

Byłaś i jesteś najlepszą Matką.
Szafarką, co nam króluje od wieków.
Kto Cię poprosi – obdarzysz go łaską
Mnożysz talenty w prostym człowieku.

Mateńko Zielna, Madonno Podhala
Dziś wianek uwiję, jak nigdy dotąd
I rozchodnikiem zerwanym na skałach
Otoczę maki i chabry tym złotem.

Zaś róże pąsowe – symbole cierpienia
Niech partyzanckie ścieżki wspominają.
Śmierć ich wyróżniła za upokorzenia
A karty historii krzyżem odznaczają.

Przy macierzance goździki ułożę
Białe, co Kingi łzą kwitną tu zawsze
Z gorącym sercem do Ciebie podążę
By prosić: wciąż kochaj i nasze Podtatrze.

W tę noc uklęknę na oba kolana,
I modlić się będę gorąco i szczerze.
Szczodra dziedziczko całego Podhala
Umacniaj nas słabych w Chrystusowej wierze.

Niech w Ludźmierzu donośny głos dzwonów
Wszem i wobec głosi Twoje królowanie
By na Skalnym Podhalu nie brakło ukłonów
W trzydziestą rocznicę ukoronowania.