Jakże ja pragnę, pójść jeszcze w Pieniny
Gdy wiosna ze snu wybudzi przyrodę
I spojrzeć Kingo w Twe oczy przez chwilę
Szepcząc żarliwie – weź mnie w swą obronę.
Głowę pochylić, łzom płynąć pozwolić
Otworzyć przed Tobą serce matczyne
I szczerze wyznać, dlaczego tak boli
Jaka okrutna jest tego przyczyna.
Lampki zapalę, niech złote płomienie
Rozproszą smutek, co tak mi doskwiera.
Położę róże – symbole cierpienia
I te niespełnione życiowe marzenia.