Bądź z nami Kingo

Poezja Krystyna Aleksander                                                                                                     muzyka Aleksandra Dudek

Krystyna Aleksander nominowana w Plebiscycie „O Nagrodę Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa „Sądeczanin”

Kapituła Nagrody Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa „Sądeczanin” dokonała nominacji kandydatów do tej prestiżowej nagrody. Wśród 19 nominowanych jest Krystyna Aleksander.

Głosowanie potrwa do 1 czerwca 2018, godz. 9.00.

ZASADY GŁOSOWANIA:

https://sadeczanin.info/zjazd-sadeczan/plebiscyt-skt-sadeczanin-znamy-nominowanych-glosowanie-rozpoczete

Mateńko, Kingo

Spełnij moje życzenia, Mateńko!
To od lat wielu najskrytsze marzenia.
Odległość wielka; Ostrzychom – Krościenko.
Chcę ujrzeć miejsce Twego urodzenia.

Zobaczyć Eger, wyspę Małgorzaty,
I klasztor. w którym Twoja siostra żyła
Piękny Budapeszt, bo Tyś tam przed laty,
Będąc małym dzieckiem, kilka lat spędziła.

Z Góry Gellerta oglądać świat nocą.
Podziwiać miasta cudną panoramę,
Widzieć w Dunaju, jak gwiazdy migocą.
To są widoki niezapomniane!

A potem oczy otrzeć na niebie,
Nowennę jak co dzień, wyszeptać w ciszy
Wśród Świętych, Mateńko, odszukać Ciebie.
Jak modlę się sercem, na pewno mnie słyszysz!

Może to będzie ostatnie spotkanie
W drogich Ci miejscach byłam marzeniami.
Gdzie z najbliższymi przeżyłaś rozstanie
By w nowej ojczyźnie dzielić trudy z nami.

Raz jeszcze gorąco dziękuję, Mateńko,
Za Ziemię Sądecką i nasze Pieniny,
Za pierwszą osadę – kochane Krościenko,
I wszystkie w tych włościach dziedziny.

Tęsknoty serca…

Czasem się zdarza, że za łzą słoną
Wiersz prosto z serca na papier spada
Okrywa pięknej przyrody łono
I o Pieninach baśnie opowiada.

Nie wiem, czy płyną, czy skrzydeł dostają
Są o zwierzętach i o górskich ptakach
O takich, co zimą życie umilają
I tych, co w góry wracają po latach.

I o Dunajcu w Tatrach urodzonym
Co na zawsze związał się z górami
Kiedy je żegna, jest tak roztargniony
Że nie wie: płynąć, czy pozostać z nami.

Może żal mu liliowej mgły, co płynie
Nad jego tonią, jak zwiewna dama
Co w wielkiej duchów i legend krainie
Twarz księżycowi welonem przysłania.

A może rosy, co jak łza wielka
Czeka na słońca jasne promienie
I przytulona do chudego źdźbełka
Spada na ziemię z cichym westchnieniem.

Dziękuję Ci Panie

Że jesteś przy mnie, dziękuję Ci Panie
Kiedy nadzieja jest złudna i krucha
Że słyszysz mej duszy rozpaczliwe łkanie
Że mnie umacniasz i hartujesz ducha.

Za dzień przeżyty dziękuję Ci sercem
I za zawistne, krzywdzące słowa
Że łzy ocierasz, gdy jestem w rozterce
I wciąż pomagasz dobrem zło pokonać.

A kiedy upadam pod krzyża ciężarem
I oczy przymykam na mroczne otchłanie
Podnosisz mnie z klęczek i umacniasz wiarę
Jak dobry Ojciec rękę mi podajesz.

Pochyl się nad nami

Na klęczkach błagam abyś był z nami
Gdy coraz częściej sił nam brakuje
Aby się szarpać z życia problemami
Którymi dzień każdy nas obdarowuje.

Za wstawiennictwem Pani Sądeckiej
Którą Papież Polak wyniósł na ołtarze
Pochyl się, Jezu, nad każdym dzieckiem
Zwróć oczy na matek nieszczęśliwych twarze.

I otrzyj łzę gorzką, co rani serce
Daj nam pociechy choć mały okruszek
Zechciej dziś przyjąć próśb wielkie naręcze
I bukiet czystych, dziecięcych serduszek.

 

* * *

I tak dobija moja łódź do brzegu,
Z którego powrotu, niestety, już nie ma
Wnet zakończy się meta szalonego biegu,
W pielgrzymim trudzie życia mojego.

Rozpacz już teraz niczego nie zmieni
Noce bezsenne, krocie upokorzeń
Dlaczego w mym życiu zawsze mnóstwo cierni?
Czy zasłużyłam na nie, Dobry Boże?

Po latach tułaczki szczęśliwie wróciłam
Bo przecież wybrałam to miejsce na ziemi
By czułe serce i dusza wrażliwa
Na zawsze została u podnóża Pienin.

Człowiek – kowalem własnego losu
Ktoś to powiedział i ja tak myślałam
Dziś na ten temat nie zabieram głosu
Teraz żałuję, bo życie przegrałam.

W mym sercu zachowam tak wiele miłości
A w nim moich bliskich i dzieci skrzywdzone
Błagać będę Boga – by wśród społeczności
Te biedne istoty były dostrzeżone.

A kiedy stanę przed Tronem Bożym
Pokornie uklęknę na oba kolana
Powiem : Spójrz, Panie – i serce otworzę
W nim dzieci skrzywdzone, które tak kochałam.

 

Moje marzenie

Jakże ja pragnę, pójść jeszcze w Pieniny
Gdy wiosna ze snu wybudzi przyrodę
I spojrzeć Kingo w Twe oczy przez chwilę
Szepcząc żarliwie – weź mnie w swą obronę.

Głowę pochylić, łzom płynąć pozwolić
Otworzyć przed Tobą serce matczyne
I szczerze wyznać, dlaczego tak boli
Jaka okrutna jest tego przyczyna.

Lampki zapalę, niech złote płomienie
Rozproszą smutek, co tak mi doskwiera.
Położę róże – symbole cierpienia
I te niespełnione życiowe marzenia.